Strona:Ignacy Chrzanowski - Ostatnie utwory Klemensa Junoszy.djvu/4

Ta strona została uwierzytelniona.

dentką do sumy na Kocimbrodzie jest p. Emilia, podżyła już guwernantka, osoba wielce zabiegliwa, pracowita, a nadewszystko miękkiego serca. U niej to zjawia się pan dependent w charakterze doradcy i zyskuje wprawdzie zupełne zaufanie swojej klientki, ale sam nie wie, kiedy nieopatrznie wymówione słowa zamienią go w konkurenta.
Niestety, już po ślubie p. Korkiewicz dowiaduje się, że owa suma była fikcyą, ale ponieważ zdążył już dzięki p. Emilii zakosztować dobrobytu, a także zasmakować w atmosferze rodzinnej, więc się na swój błąd nie gniewa. Nie gniewa się też piękna Sławcia, bo dzięki temu dowiaduje się, że p. Konrad, dzielny chłopiec, ożenił się z nią nie dla jakiejś tam sumy na Kocimbrodzie, ale ze szczerej gorącej miłości.
Życie i stosunki w małem miasteczku, jego mieszkańcy, wreszcie cała kolekcya żydków, są narysowane wybornie. I tutaj fabuła nie jest bynajmniej skomplikowana, a pomimo to książka czyta się z zajęciem, nie pozostawiając ani śladu jakiegoś niesmaku lub pesymistycznego obrzasku.

Cyklistom ku uciesze poświęcił Junosza ostatni swój utwór[1]. Jakkolwiek stalowy rumak dotąd nie oswoił się ze wsią, autor jednak główną akcyę swojej noweli przeniósł na folwark p. Stanisława. Wprzódy jednak opowiedział, jak to p. Stanisław dobrawszy sobie w korcu maku wyborną małżonkę p. Barbarę, pracą i oszczędnością doszedł do poważnej zamożności. Dopóki rodzili mu się aż trzej z rzędu synowie, biegał do stajni, aby upatrzyć przyszłych wierzchowców dla gagatków, (konie bowiem stanowiły nietylko pasyę p. Stanisława, ale i źródło dużego dochodu), lecz kiedy przyszła na świat córka, postanowił wyleźć ze skorupy. Wyprawił chrzciny, jakich nie widziano w okolicy. Sprosił sąsiadów, karmił ich i poił przez trzy dni, a nadto wedle zwyczaju ostentacyjnie za-

  1. Przeszkoda.” Nowela sportowa Kl. Junoszy Warszawa, w redakcyi „Cyklisty.” 1897 r.