Strona:Iliada.djvu/222

Ta strona została przepisana.

dzić powinna. Niespokoyność, zgryzota, a może ieszcze i miłość łzy iéy wyciska.

W. 151.

Jak na drzewie koników grono słodko gwarzy:
Tak na wierzchołku bramy poszeptuią starzy.

Mieysce, na którym rozmawiaią ſtarcy Troiańscy, natura tego wieku, głos ich, wszyſtko to leſt za ſtosownością użytego przez Homera podobieństwa. Nikt go nie poczyta za podłe, kto pamięta, iakie pochwały daie konikom Anakreon.

Fortunnyś stokroć, móy koniku polny,
Że od trosk i trudów wolny,
Podpiwszy sobie drobnym pyszczkiem rosy,
Brzmiące wypuszczasz odgłosy,
Siedząc, iako król na wspaniałym tronie.
Na rozłożystym iesionie.
Gdziekolwiek rzucisz a wysoka zrzenice,
Do twéy należy dzielnice.
Tobie zasiewny łan zboże wywodzi,
Tobie drzewo liście rodzi:
Ciebie kmieć lubi, że nie wnosisz szkody
W ubogie iego zagrody.
Kochaią wioski ucieszną Sybillę,
Za letney proroctwo chwile.
Tyś miły Muzom: Febus ci głos dawa,
I brzmiącym wdziękiem napawa.
Tobie ni starość zazdrości leniwa,
Ścieśniaiąc życia przędziwa.
Żyiesz roskoszny ziemi wychowanek,
Dudląc ustawnie w organek: