Strona:Iliada.djvu/281

Ta strona została przepisana.

Choć mocny, niechay zapęd wstrzymuie zuchwalczy:        413
Może się kto mocnieyszy znaleźć, co go zwalczy;
Aby córa Adrasta, smutnemi okrzyki,
Egiialeia, ze snu budząc domowniki,
Po mężu, co mu panną była poślubiona.
Rzewną łzą liców, smutna nie zlewała żona.„
Rzekła, i lekką dłonią z ręki krew otarła,
Ustały zaraz bóle, rana się zawarła.
Juno i Pallas smutek iéy z radością widzą,
I by przegryźć Jowisza, tak z Wenery szydzą:
„Panie, rzekła ostatnia, wybacz moiéy mowie,
Ani się tém obrażay, co twa córka powie.
Gdy Wenus wszystkie swoie przemysły natęża,
By dziewczę dla którego z Troian zwabić męża,
Piękną kusząc Greczynkę głaskaniem, pieszczotą,
Miękką dłoń obraziła o iéy haftkę złotą.„
Uśmiechnęła się bogów oyca twarz dostoyna.
„Wcale ci, rzecze, córo, nie przystoi woyna:
Kleić związki miłosne, oto dzieło twoie,
Minerwie i Marsowi krwawe zostaw boie.„
A tymczasem Dyomed Eneasza ściga:
Wie, że go w swoich ręku sam Apollo dźwiga,
Lecz się nawet i boga wielkiego nie boi,
Pragnie zabić rycerza, i odrzeć ze zbroi.
Potrzykroć nań zabóyczym dzirytem naciera,
Potrzykroć go Feb silną swą tarczą odpiera,