Strona:Iliada.djvu/337

Ta strona została przepisana.

„Nie na mnie swe zwycięztwo kładą Troiańczycy,
„Jedna dusza nie sprawi tak wielkiéy różnicy.

W. 65.

Agamemnon zaś w piersiach dzidę mu utopił:
Konaiący padł na wznak, i krwią ziemię skropił.

Pani Dacier wymawia to okrucieńſtwo Agamemnona, dopełnione nad żebrzącym zmiłowania człowiekiem, sprawiedliwie za to od P. de Genlis w Wieczorach Zamkowych naganiona.

W. 71.

Potém, gdy iuż Troianie przestaną nacierać,
Będziecie, podług woli, zdobycze odzierać.

Dawni dobywszy iakiego miasta, łup cały do kupy zbierali, i nim się dzielili. W potyczkach zaś, iak się z całey pokazuie Jliady, łup do tego należał, kto go doſtał.

W. 88.

Tymczasem, ty Hektorze, kochany od nieba,
Pódź do miasta.

Wielu krytyków naganiało Homerowi, że Hektora podczas bitwy do miasta wysyła. Odpowiedziano im, iż to się ſtało dla boſkiego obrzędu, i z rozkazu naywiększego z wieszczków. W wielkich niebezpieczeńſtwach udawano się do obrządków religii, dla ożywienia w woyſku odwagi: czego widzimy dosyć częſte w Liwiiuszu przykłady.

W. 128.

Piérwszy do Glauka Tydyd, tak mówić zaczyna.

Oto naydłuższa rozmowa, którą nam w czasie bitwy Jliada wyſtawia. Czytelnik powinien znać sposób, iakim dawni woiowali. Mogli oni natenczas podobnych sobie rozmów pozwalać. Rzecz téy rozmo-