Strona:Iliada2.djvu/137

Ta strona została przepisana.

Ten padł w sam środek bramy; i zawiasy skruszył,        465
I żelazne ciężarem zapory wyruszył:
Wstrzęśnione bramy ciężkim zahuczały grzmotem,
A na bok wyskoczyły podwoie z łoskotem.
Czarnéy burzy podobny, w bramy Hektor leci,
Miedziana zbroia na nim groźnym blaskiem świéci,
Kręci dwoma wielkiemi groty rycerz srogi,
Niktby go tam nie wstrzymał, chyba same bogi.
Ogień mu w oczach pała, gniew bucha mu z czoła,
I by natychmiast na mur szli, na swoich woła.
Nagłos iego posłuszni, ci na wieże skoczą.
Drudzy tłumem przez bramy otwarte się tłoczą.
Wtenczas do naw strwożeni chronią się Danaie,
A na brzegu zgiełk straszny, i wrzawa powstaie.        478