Strona:Iliada2.djvu/181

Ta strona została przepisana.

ła i niewczesna i nadto rozwlekła. Pope broni Homera. Meryon dotknięty wyrazem Jdomeneia, musiał się usprawiedliwić. Lecz ieśli prawda, że Homer w tém mieyscu zadrzymał, iakże się pięknie obudził w tém, co naſtępuie?

W. 291.

A tak na woynę idzie Mars ludzi zabóyca,
Przy nim Postrach, syn krwawy okrutnego oyca,
Na widok ich, drżą nawet piérwsze bohatyry.

 
Qualis apud gelidi cum flumina concitus Hebri
Sanguineus Mavors clipeo increpat, atque furentis
Bella movens immittit equos, illi æquore aperto
Ante Nothos Zephyrumque volant; gemit ultima pulsu,
Thraca pedum circumque atræ Formidinis ora,
Iræque Insidiæque, dei comitatus, aguntur.

Ænei: lib: XII. v. 331.

 
„Jako nad Hebrem, nigdy krwią Mars nienapasły,
„Biiąc w tarczę przeraża okropnémi hasły;
„Niesie rzeź, poprzedzony od szalonych koni,
„Których pęd bystrym biegiem lot wiatrów przegoni:
„Drży pod kopytem ziemia Traków, przy nim Trwoga,
„Zaiadłosć i Zasadzki, towarzysze boga.


W. 294.

Proszą ich Flegi, proszą, mieszkańcy Efiry.

Flegi i Efirowie, sąsiedzkie ludy Tessalii. Wyſtawia ie Poeta walczące z sobą i wzywaiące pomocy Marsa, a boga woyny chwieiacego się, za którą ſtroną ma się oświadczyć.