dek i bajek, któremi się oni lubią zabawiać, twórczość poetyczna Górali oraz samorodna ich mądrość przedstawiają się nader ubogo. Przysłowia albowiem i to najpospolitsze, niezmiernie rzadko wplątują się w ich rozmowy, a poezyję ich reprezentują same tylko dwu- i kilkowierszowe śpiéwki, napiętnowane raczéj rubaszną wesołością niż natchnieniem płynącém z głębszego uczucia.
Dowodem wielkiego upodobania ludu góralskiego w zagadkach jest ich znaczna obfitość i rozmaitość. O prawdopodobnie ogromnéj ilości zagadek krążących między tym ludem świadczy sam zbiorek niniejszy, składający się z przeszło półtora sta zagadek wraz z waryjantami, które zebrałem w najbliższych okolicach Rabki na jednomilowéj tylko przestrzeni[1] a dopełniłem wypisanemi ze zbioru Dra E. Janoty zagadkami ze wsi pobliskich: Podobina i Poremby Wielkiéj, oraz dalszych: Żarnówki i Hecznarowic.
Rozmaitość zagadek góralskich wyraża się w ich formie i treści. Co do formy, musimy najprzód odróżnić zagadki właściwe od pytań zawiłych i dwuznacznych, które nazywam łamigłówkami, a na odgadywaniu których ćwiczy się domyślność i dowcip Górali.
Pod względem charakteru i treści rozmaitość tych zagadek jest wielka. Najwięcéj jest takich, gdzie cała waga dowcipu zasadza się na mniéj lub więcéj zawiłych a trafnych okréśleniach przedmiotów podanych do odgadnienia; takiemi są np. zagadki Nr. 12, 14, 21, 35, 52, 57, 72, 80 i inne podobne.
Na równi z poprzedniemi bardzo liczne są zagadki porównawczo-obrazowe, w których przedmiot zagadki bywa przedstawiony w nader trafnéj i obrazowéj postaci innego przedmiotu. Takiemi są np. zagadki: Nr. 1, 6, 15, 24—27, 33, 48, 58, 79, 96 i inne.
Następnie, chociaż mniéj liczne ale bardzo dowcipne są zagadki pod postacią przenośni, — np. Nr. 5, 29, 50, 74, 82.
Najbardziéj rozpowszechnione i wielce przez Górali upodobane są zagadki odznaczające się dowcipem rubasznym, często zbyt grubym i rażącym obyczajność. Takiemi są: zagadki Nr. 3, 8, 10, 13, 38,
- ↑ Przy łowieniu zagadek użyłem następującego fortelu, którego wypróbowaną skuteczność podaję do wiadomości etnografów-zbiéraczy. Przekonawszy się o tém, że zagadki najwięcéj bawią i najlepiéj trzymają się głów młodych 13—15-letnich wyrostków, zaczepiałem roztropniejszych z miny i wdawszy się z nimi w rozmowę, zapytywałem, czy znają oni odgadywać zagadki? i ofiarowałem po cencie za każde odgadnienie. Mając na pogotowiu zapas zagadek łatwiejszych i trudniejszych, zaczynałem od piérwszych i dawszy chłopakowi odgadnąć i zarobić za to parę centów, które go przekonały, że żartów z niego nie robię, kończyłem zagadkami najtrudniejszemi, których on odgadnąć nie mógł. Gdy tym sposobem stanie już na tém, że się okażę mędrszym od tych chłopaków, natenczas zmieniam propozycyję moją w taki sposób, że obowiązuję się zapłacić centa każdemu, kto mi powié taką zagadkę, któréjbym ja nieodgadł. Wtedy to chłopcy, zagrzani nadzieją tak nieoczekiwanego zysku, jeden przed drugim silą się wydobyć z pamięci co najtrudniejsze i najciekawsze, nieznane mi zagadki, które ja spisuję płacąc za nie po cencie.