Strona:Józef Birkenmajer - Strach na wróble.djvu/8

Ta strona została uwierzytelniona.

potrza, jako że w zimie nie stał na polu, a w lecie to i godniejsi od niego przez butów chodzą. Ale zato jakby chciał pana udać, na jednej łapie (na tym, ma się wiedzieć, drągu) zegarek mu przywieszono jarmarczny, za dwa grajcary, co chodzić nie chodził, ale miał fajny - piękny portret pana cysarza ze śkłem i na papendeklu.
Zresztą, na co mu ta był zegarek! — Chodzić on, ten niby godzinnik, nie potrzebował, bo nad głową straszka najlepszy zegar, i to dzwoniący, powiesił sam PamBóg. Zegar za śkłem modrem, ze słońcem we wskazówce. Bo jak na kościele segnaturka śpiewała: dzień! dzień! dzień! — tedy napewne było wiadomo, że to już dzień — godzina szósta albo i siódma... a słońce wtedy zara obudzone stawało ze śpiączku i po Juszyńskiego gruszy drapało się wgórę, kieby chłopak swawolny — juści, że dopomóc se musiało, bo na to niebo wysokie niełacwo się wydostać.... Zasie kiej słonko stało nad Wroniną rzeźnią, jakgdyby kominem haw chciało zaźreć do środka, to wiadomo było, że już połednie. Wtedy odzywał się na wieży stary dzwon, największy, i połednią godzinę odzwaniał: Pokój wam! wam! wam! — że to w ową porę przerywano na polu robotę i wypoczywano, posilając się na miedzach. A gdy słonko z za cmentarza smugą ino krwawą się wychylało i z wieży kościelnej przygadywał dzwon średni: Do - dom! Do - dom! — wtedy straszek wiedział, że już ludziska, od roboty pomęczeni, wnetki do chałpy wrócą, bo już jaka siódma wieczór będzie, albo i później.
Od ranka do wieczora na sąsiednim wygonie, podle lasa, pasała krowy Salka sierota, co ją Jędrzej z litości do siebie na służbę przygarnął, choć sam miał w chałupie swego dosyć — dzieciów i wnęków nawet. Nie miała-ci ona u niego używania, nie miała! Co już docna sprzenosiły dzieci Jędrzejowe i wnęki, w to jej odziewać się dawano — że strzęp był na strzępie i łata na łacie — nierzadko i łat nie stało; w łachmanach chodziła ostatnich, kusych i wysiorga-