Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Choroby wieku tom II.djvu/22

Ta strona została uwierzytelniona.

— Oddać w cudze ręce ten kątek ziemi, ukochany, z tylą dla nich drogiemi pamiątkami, bardzoby było boleśnie... rozdzielić się z ludziskami do których są przywiązani, to trudno pomyślić.
— Mogłoby im też Porzecze zostać, rzekł Manusiewicz powoli... Zresztą, słuchajno Rotmistrzu, jeśli się chcą zaprządz do niewdzięcznej pracy i życie oddać dla zatrzymania przy sobie całej majętności, jeśli Michał zechce poszukać bogatego ożenienia i zaprzedać się za kilka kroć... jeśli się wyrzecze artystycznej swej żyłki, ekonomować postanowi i rachmistrzować, ha! ha! — któż wie, choć to niebezpieczny azard, ale za lat dwadzieścia wyrobić się mogą.
— E! to już djabła warto, zawołał rotmistrz, rada nie waszecina... co im potem! Byle im kątek został, a chleba kawałek spokojny, dzieci nie będą żądać więcej, Porzecze taki warte do dwóch kroć z towarzystwem.
— Tak, z remanentami zostanie im sto kilkadziesiąt tysięcy, odparł Manusiewicz, ale to nie dosyć wyrzec się kilku folwarków, trzeba będzie zmienić trochę za pański tryb życia, służbę zmniejszyć, na szlachecką zejść tradycję i wyrzec tego państwa, do którego może przywykli.
— Gdzie zaś! oburzył się stryj — a to chyba ich nie znasz — byleby mieli przytulisko dla siebie i kawałek chleba skromny, którymby się ze staremi przyjaciołmi podzielić mogli, nie będą płakać za pozorem dostatku i komedją bogactwa. To poczciwe dzieci!
— Ale jakże im to oznajmić żeby ich nie martwić? — rzekł Manusiewicz zamyślając się.
— Już ja ci się tego podejmę kiedy chcesz, odparł rotmistrz, głowy nie potracą jak Demborowie, którym ten ich proces o mało życia nie odebrał... bo ci słyszę powarjowali formalnie z samego strachu.
— Widzisz waćpan, rzekł Manusiewicz przechadzając się — jeśli chcą spokoju i swobody, mogą się dziś korzystnie wyprzedać, bo majątki dobrze stoją, a ziemia nie lada, kupcy się znajdą na folwarki pojedyńcze... Porzecze mogą sobie oczyścić, a jeśli im Bóg da