Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Komedjanci.djvu/208

Ta strona została skorygowana.

— A to tak, mości hrabio! — zawołała, trzęsąc się cała. — To ty myślisz, że ja ci moje dziecko sprzedam? Chciałoby się kupić moją poczciwość za złotko! Co to waćpan myślisz sobie, żem lada sługa, żem jaka przedajna!...
Gniew aż jej mowę zatamował; hrabia poczynał się tłumaczyć, bąkał, czerwienił się, ale stara panna, raz puściwszy wodze językowi, silnie obrażona, opamiętać się nie mogła.
— Waćpan myślisz, — wołała — żeśmy to hołysze, których można kupić i okpić, jak się podoba, dlatego żeś ty hrabia! Chcesz się żenić, to ci pomogę, ale nie za pieniądze; a jeśli myślisz tylko zwodzić, to ci się z nami nie uda, ja pierwsza ci oczy wydrapię... Choć w cycowym szlafroczku chodzę, ale twoich pieniędzy nie potrzebuję...
Widząc, że nie żarty, podniósłszy rzucony rulonik, hrabia zaciął usta z gniewem i odstąpił wściekły, dosiadając konia co żywo; ale nim się potrafił oddalić, posłyszał tyle, ile w życiu jeszcze nie zdarzyło mu się od nikogo, i ze zmytą głową poleciał do domu.
Brzozowska zdyszana, zgniewana, trzęsąc się jeszcze cała od niepohamowanego wybuchu, powróciła do Wulki i trafiła na Kurdesza w ganku, odmawiającego właśnie pacierze na książeczce. Postrzegłszy ją, stary poznał, że się jej coś trafić musiało i, śmiejąc się, zapytał:
— A co tam? czy nie lisy złapały czubatą kurkę? może wilk zdusił jagnię panny ciwunówny? Coś się musiało stać okropnego, boś widocznie poalterowana, moja Brzozosiu!
Nie zebrała się jeszcze, co odpowiedzieć, rezydentka, gdy Kurdesz dodał:
— Ale bo widzę wracacie z gaju?
— A z gaju, z przechadzki — odpowiedziała.
— Czy ci się co, uchowaj Boże! trafiło?
— Nic, nic! — zimno przychodząc do siebie i pragnąc się co najrychlej ukryć w kątku, odpowiedziała.