Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Komedjanci.djvu/370

Ta strona została skorygowana.

niewiele się wprawdzie dowiedział, ale obiecywał sobie, że po nitce do kłębka prędzej czy później dojść musi.


W Denderowie po odjeździe Sylwana nic się nie zmieniło, nie czuć było nawet, że ubył. Hrabia tylko, sam wyprawiwszy go na to polowanie na żonę, już spokojniejszy zasypiał, rachując, że z posagiem powróci, że synowa może swoją gotówką interesa jego poprawić, i nabrał większej otuchy, niecierpliwie o wyprawie oczekując wiadomości. Tak samo z drugiej strony zamążpójście córki za Farureja uważał spekulacyjnie za źródło, z którego coś wyczerpnąć był powinien; powoli nawet zaczynał zdaleka zaczepiać o to przyszłego zięcia, że niedosyć intraty czynią mu jego dobra, że w ręku czynnego człowieka we dwójnasóbby robić mogły, i ukazywał dla porównania swoje majątki. Stary młokos uśmiechał się, ale nie zdawał się rozumieć, do czego to zmierzało, cały zajęty ubóstwianą Cesią. Ubóstwiana zaś Cesia, która poprzysięgła, że Wacława upokorzy i do nóg swoich przywiedzie, pracowała pocichu, jakby tego dokazać; dotąd bowiem wcale jej się nie udawało.
Bardzo jej było na rękę, gdy jednego wieczora hrabia przy herbacie oświadczył żonie i córce, że życzył sobie, żeby się wybrały z wizytą do Wulki do Kurdesza. Dał za powód, że wkrótce Frania, idąc za Wacława, stanie się ich krewną, że dla Wacława nawet tę grzeczność zrobić wypadało; a w istocie myślał tylko, jakby ująć starego szlachcica, nie wiedząc, czem mu jego dwakroć zapłacić. Hrabina skrzywiła się bardzo na to rozporządzenie mężowskie, nie tając się ze swym wstrętem dla Wacława i obojętnością dla familji, ale Cesia żywo się tej myśli chwyciła.
— O! jedźmy! jedźmy! — zawołała. — Od tak dawna jestem już ciekawa... szczególniej tej tak pięknej Frani, w której i Sylwan się kochał, i Wacław za