Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Komedjanci.djvu/409

Ta strona została skorygowana.

— Pozwólże mi go sam sobie wybierać — odezwał się Farurej. — Zresztą kilka tysięcy dukatów nie są rzeczą tak wielką, w czemże one mogą utrudnić przyszłe nasze stosunki?
— Kochany marszałku, — potrosze rozczulając się, odpowiedział Dendera — mam za zasadę unikać interesu z osobami, familję składającemi lub do niej mającemi należeć. Pieniądz zwykle jest szkopułem, o który się rozbija przywiązanie i przyjaźń: potrzeba unikać wszelkiego powodu do naruszenia świętych węzłów familijnych.
Wymówił to z takiem namaszczeniem, z tak głębokiem przekonaniem, że Farurej trochę się zastanowił, co dalej miał począć.
— A, ba! — rzekł — unikaj sobie hrabia stosunków pieniężnych z innymi, kiedy chcesz, ale ze mną, co ci się proszę o tę drobnostkę, śmiesznybyś był, gdybyś się drożył. No! jak chcesz, przyjmij mnie do jakiej spółki! Zobaczysz, jak dobrego mieć będziesz motjanta!
Dendera ścisnął jego rękę.
— Dajmy pokój, — rzekł — to niepodobna.
— Mój hrabio, zaczynasz mnie drażnić — zawołał Farurej. — Cóż znowu? Czy tak dalece nie zasługuję na zaufanie, że ze mną unikasz stosunków pieniężnych? To niewiara, to obelga prawie! Serjo! to mnie żywo obchodzi.
— Nie bierzże pan tego z takiej strony!
— Muszę to tak wziąć, bo inaczej wytłumaczyć mi się nie potrafisz. Jestem dotknięty i przykro dotknięty.
Hrabia udał zmieszanego i począł przepraszać.
— Panie marszałku kochany, tej myśli nie miałem, nie zrozumiałeś mnie!
Farurej burzył się na zimno, chcąc dopiąć swojego celu, i coraz bardziej poruszony, począł żywo:
— Musisz pan hrabia wziąć te pieniądze, nie odstąpię od tego; inaczej śmiertelnie mnie obrazisz! To nieufność! to nieufność! — powtarzał — to niewiara!