Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Komedjanci.djvu/45

Ta strona została skorygowana.

drobne rysy wśród ogromnej z wielkiemi wiszącemi podbródkami twarzy nadawały jej wcale dziwną fizjognomję i podobieństwo do znanych bardzo wizerunków sławnej w historji postaci. Dość było spojrzeć na nią, by poznać, jak się wysoko nosiła hrabina, na jakim chciała stać tonie, jak przywykła była grać rolę wielkiej pani.
Przyjęcie zięcia, córki, wnuczki nie wzruszyło jej wcale. Uśmiechnęła się tylko zmęczona i niby czule razem, pocałowała w czoło odniechcenia hrabinę i hrabiankę, kiwnęła głową bardzo zlekka zięciowi i, obwinąwszy się starannie czarnym szalem, zapowiedziawszy niezmierne znużenie, majestatycznym kroczkiem poszła do wyznaczonych sobie na dole w pałacu pokojów. Wszyscy za nią w milczeniu postępowali, otaczając, podtrzymując, drzwi otwierając i wiodąc jak z procesją.
Hrabia, widocznie zimno przyjęty i ani słówkiem grzecznem nie powitany, gdyż przybyła mówiła i patrzała tylko na córkę i wnuczkę, uczuł się trochę dotknionym i, pomimo uniżoności, z jaką pożegnał matkę u drzwi jej apartamentu, znać było, iż szukał tylko powodu okazania, iż zrozumiał przywitanie i zadraśnięty był niem do żywego.
Zostawszy sam na sam w sieni, pomyślał chwilę i wolnym krokiem postąpił ku drzwiom pokojów, do których zajrzał machinalnie, nic nie wiedząc, co robi, roztargniony przeszedł je, zawrócił się nazad i skierował ku oficynie.
Pałac w Denderowie był całą gębą wspaniały: na dawne czasy książęcymby się mógł nazwać; ale dziś, gdy Żydzi mają najwięcej pieniędzy, a książęta prawdziwi są bardzo skromni, powiemy, że i Żydby nim nie pogardził. Gmach to był piętrowy z salonami mozaikowanemi, z gzymsami złocistemi, z ogromną masą kolumn, kornisz, amorków, gipsatur, z meblami kosztownemi, z galerją obrazów dla proporcji jak sala bilardowa, z mnóstwem bronzów i marmurów tandetnych, ze wszystkiem wreszcie, co pałac stanowi. Były