Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Komedjanci.djvu/52

Ta strona została skorygowana.

czasem gorąco, ale komu? — Mnogiej liczbie wybranych i nikomu razem.
Wszystko w niej było wyuczone, wyrachowane, skłamane od westchnienia do łez, od radości do konwulsji; równie doskonale umiała w potrzebie zapłakać i rozśmiać się, dostać spazmów, zachorować, patrzeć i nie widzieć, nie słuchając, posłyszeć. Tak silnie władała sobą, że nieraz potrafiła w potrzebie pozwodzić lekarzy nawet, udając chorobę. Zimna jak lód, obojętna na wszystko, co się jej nie tknęło, umiała otoczyć się blaskiem mnogich nimbusów. Już czterdziestoletnia, wyrobiła sobie piękność wcale jeszcze zajmującą i niepospolitą, melancholiczną, oryginalną; zaoszczędziła swe oczy, kibić, uśmiech, usta, włosy i, jak pospolicie ludzie, co sercem nie żyją, wcale się nie zużyła. Miała napozór jeszcze wszystkie młodości powaby, aż do dziecinnego czasem trzpiotostwa, aż do naiwności, prześlicznie granej: i niekiedy znowu obwijała się w smutek pociągający, w łzawe atmosfery zamyślenia, zdając się mówić: Żałujcie mnie!
Zalotna w miarę, jakby sama o tem nie wiedząc, naturalnie jakoś, zręcznie umiała choćby pięciu razem wodzić za sobą i wszystkich, nie budząc w nich zazdrości, zaspokoić w różny sposób, nie dając postrzec oczom obcym żadnego ruchu, żadnego wejrzenia, wymierzonego ku jednemu tylko. W towarzystwie odegrywała doskonale rolę najwyżej podniesionego uczucia miłości dla matki, która dla niej była w istocie mniej niż obojętna, szalonej miłości dla dzieci, czułości dla męża, sympatji gorącej dla przyjaciół, grzeczności wyrazistej, przejętej dla wszystkich. Nikt też powszechniej lubiony (nie mówię kochany) nie był nad nią, wielbiony przez niektórych i żałowany przez wielu; wielu bowiem uważało, że z hrabią, człowiekiem zimnym, dumnym, zajętym sobą tylko i spekulacjami, kobieta, tak niezmiernie czuła, szczęśliwa być nie mogła. Ona wszakże przy ludziach okazywała dla męża przywiązanie pieszczotliwe, które on podobną monetą odpłacał.