Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Kordecki tom I.djvu/85

Ta strona została uwierzytelniona.

ki, towarzyski i braterski, nawet z twarzy miał nieco podobieństwa do pana kasztelana Kijowskiego, tylko zawczasu obłysiał, co mu powagi dodawało, a brodę podgalał. Strojem jego, szaraczkowy kontusz, burakowy żupan z wyszarzanéj jedwabnicy, szabla stara i doświadczona na rzemiennym pasku klamrą spiętym, na głowie czapeczka ze skóry przeszywana gęsto, jakiej pod hełm używano, tak że tylko na nię wdziać żelazo, pancerz opiąć i gotów do boju. Jechał sam konno, za nim czeladzi kilku, a wozy skórami okryte, po cztery i po pięć koni, ciągnęły prowizje potrzebne, które się w domu znalazły, a w Częstochowie przydać się mogły. Ledwie ujrzeli go xięża i rodzony jego xiądz Ludwik Czarniecki, zaraz pośpieszyli przybywającego witać. Xiądz Mielecki znalazł się najbliżéj.
— Otóż i mnie macie, rzekł wesoło z konia zsiadając i czapeczkę zdejmując pan Piotr — jak mnie widzisz tak mnie pisz; nie wiele zdużamy, ale co podołamy to wasze i z całego serca przychodzę dzielić z wami, jaką Bóg zdarzy, złą czy dobrą dolę. Ja, trochę czeladzi do flinty sposobnéj, kilka wozów rupieci, ot cały przybytek.
Bóg wam zapłać waszą nad biédnemi mni-