Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Na cmentarzu, na wulkanie.djvu/96

Ta strona została uwierzytelniona.

a gdy się jakiej pięknej damie podobało dać mi do zrozumienia, żem dla niej nie był obojętnym, kłaniałem się, pobawiłem i uciekałem co żywo.
Otóż jedyna historja, jaką się wam za gościnność wypłacić mogę, — dodał garbus, — od tej chwili stałem się szczęśliwym, jakim mnie państwo widzicie, nic, nawet wspomnienia nie mącą tego krzyształu czystego dni jasnych, podróżuję, cieszę się, żartuję, i szydząc siedzę gdzie mi się podoba, jestem królem na wielkich gościńcach, i nie pragnę nic nad to, by mnie jaka namiętność lub chętka nie pochwyciła w swe szpony i nie wyrwała z tego edenu. Obawiam się, przyznaję państwu, jednej szczególnej rzeczy, do której mam pewną skłonność, manii kollekcjonowania. Czyniąc z sobą często rachunek sumienia, dostrzegłem od dawna w kąciku ukryty zarodek tej nieszczęśliwej pasji, usiłowałem go zabić, struć, wyrzucić, ale dotąd jeszcze nie zwyciężyłem. Byłbym już rozpoczął zbierać czerepy Etrusków, monety greckie, potem egipskie starożytności, ale bardzo szczęśliwie w porę doszedłem, że to co mi sprzedawano było podrabiane, wyrzuciłem na śmiecie owe początki muzeów i chodzę dotąd swobodny. Mówią, że opanowani tą pasją są szczęśliwi, nie wierzę, pożera ich namiętność, mają ciągłe pragnienie, jest to rzecz miła, ale w końcu może się przebrać napoju, a wargi zaschną. Kollekcjomania jest niewolą, a pragnę pozostać swobodnym.
Przepraszam zresztą państwa, jeśli ich ta krótka biografia zawiodła, czuję sam, że gdybym ją opowiadał zaraz po herbacie, i nie tak późno, byłaby zapewne bardziej zajmującą.
— Przerażasz pan mnie, śmiało odezwała się hrabi-