Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Odczyty o cywilizacyi w Polsce.djvu/117

Ta strona została przepisana.

biedak, że się liczbą naznaczoną uwolni, którą pokornie wylicza, o przyjęcie prosi, i o łaskawe oswobodzenie błaga.
Spojrzał na pieniądze skarbnik, przypatruje się; sam je pofałszowawszy, przerażonego udaje, wola: Patrzcieno! zkąd się tu wziął znowu ten sztukmistrz! czy szydzi sobie z nas? Błazen jakiś, który nas temi łupinkami i plewą najpodlejszą myśli oszukiwać.
Na to ów biedak: — Nie winienemże opłacić winy bieżącą monetą? — Odpowiadają mu: — A zapewne! płać pieniędzmi monarszemi, nie plewą. — To jeśli zła, rzecze ten, wina wexlarzów nie moja.
— A no strzeż się, powiedzą na to, abyś głupią mową głębiéj jeszcze nie ugrzązł. Nie wspominaj innych, byś sam za fałszywą monetę nie został potępiony. On na to: — Głęboko zagrzązłem w błoto, a nie mam czem płacić, ale błagam cóż mi czynić każecie?
Duszą go — oddaj coś winien. Woła: cóż oddam, pieniądzem winien, płacę a odrzucacie.
A mieli pod ręką groszów trochę z czyściejszego srebra przez się sztucznie odbitych....