Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Ostatni z Siekierzyńskich.djvu/167

Ta strona została uwierzytelniona.

szy na jego towarzyszów, którzy mu się każdy w swój sposób przedstawiali i rekomendowali, zrobił pocichu uwagę, że byleby ci goście dłużej pobyli w Czerczycach, ani spiżarnią im, ani piwnicą nie wystarczy.
Po doktora nie było potrzeba posyłać, gdyż dawniej z ranami każdy sobie rady dać umiał, a Jakób, stary sługa stolnika, niegdyś wojak, doskonale się z niemi odchodził. Zniesiono więc pana Tadeusza do izby, grzeczny pan Urban przymówił się, żeby co przetrącić, a reszta chórem za nim weszła za stolnikiem do stołowego pokoiku.
Bajdurkiewicz, wypatrzywszy młodą córkę klucznicy, już za nią skradał się, prawiąc koncepta, do lochu. Jeden Węgiel milczący usiadł w kącie, założył ręce i głową kiwał na opowiadania Urbana i Filokteta.
Wichuła ze sprzymierzeńcami, wydarłszy się lochem z pogorzeli, pieszo umknął do domu, pocieszając się tylko, że nieprzyjacielowi za swoją kresę przez głowę sowicie odpłacił. Nie obawiał on się poszukiwań sądowych, mając na wypadek ich tysiące starych skutecznych sposobów zwleczenia wymiaru sprawiedliwości. Upokorzony był wszakże i smutny, dopóki nie zapił strachu swego i znużenia. Wieść o napadzie w Kociej Górce i spaleniu karczmy nazajutrz rano przyszła do Czerska, a Pancerzyński ze szczegółami się o tem dowiedział od stryjecznego swego, który pod koniec dramatu przybył na miejsce i o wszystko się dokładnie rozpytał.
Tego było potrzeba tylko Pancerzyńskiemu!