Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Ostatni z Siekierzyńskich.djvu/190

Ta strona została uwierzytelniona.

dobać potrafi której z córek. — Ale Tadeusz mimo wszystkiego co miał za sobą, tak był nieśmiały wobec kobiet, tak chmurny zawsze i smutny a obojętny, że niełatwo mógł której wpaść w oko. Jakoś ku wieczorowi wtoczyła się karjolka stolnika na dziedzińczyk Smarzewa, panny patrzały przez okno na wjeżdżających i dwie pobiegły się przybrać, a najmłodsza tylko, Helenka, została przy matce, która gotowała się na przyjęcie gości.
Wszedł stary stolnik z grzecznym komplementem wysmażonym po staroświecku, przedstawując Siekierzyńskiego; powstała z podziękowaniem staruszka, a zaczerwieniona Helenka, opatrzywszy kawalera, wysunęła się co chyżej opisać go siostrom. Nierychło i one przecie nadeszły zarumienione, kłaniając się, a potem szybko kryjąc za krzesełko matczyne. — Stolnik za przybyciem ich prawić chciał i pannom grzeczności, ale ciągle się mylił, biorąc jednę za drugą, tak były do siebie podobne. — Tadeusz zbliżył się do najstarszej Józefy i chciał rozpocząć rozmowę od obojętnych przedmiotów, ale widocznie szło tępo, odwrócił się ku średniej, i tu nielepiej był przyjęty; a Helenka tak się wywijała, że i mówić do niej nie mógł.
Stolnik, poglądając na to, niecierpliwił się i mówił w duchu:
— Co u kata! nie umie się przysiąść jak należy nawet! Co za młodzież, co za młodzież? ani pić, ani smalić cholewek... Ja jeszcze dziś znalazłbym rychlej dziesięć słów, niżeli on jedno we własnej sprawie! — I okiem a miną pan Kornikowski podpędzał napróżno Siekierzyńskiego.