Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Ostatni z Siekierzyńskich.djvu/226

Ta strona została uwierzytelniona.

Ostatniego dnia, z wieczora, kilką słowy wezwał jezuitę, żeby do niego poprosił kupca Michała Balcera, a w godzinę potem wrócił ksiądz z wiadomością, że umarł od roku. Tadeusz uśmiechnął się boleśnie i więcej pytać nie śmiał; w milczeniu czekał śmierci zapowiedzianej, zdając się ją wyzywać. Lecz stan ten rozpaczliwego konania przeciągnął się dłużej, niżeli spodziewać się było można i dni kilka jeszcze przebolał chory sam jeden, pragnąc i nie mogąc skończyć.
Ostatniem zjawiskiem w chwili zgonu był stolnik, którego wniesiono do izby; przywlókł się on ratować wychowańca lub pożegnać go; chciał mu czynić wyrzuty jeszcze, ale skarga skonała na jego ustach i łzy się tylko nieme z oczu puściły.
Widząc go bez mowy, bez ruchu, wpółtrupem, stary przyjaciel rodziny wyciągnął ręce i wymówił tylko: ostatni! ostatni!
Ale ostatni w tejże chwili żyć przestał.
Pan Piotr Kornikowski, stolnik nurski, przeżył jeszcze Siekierzyńskiego o lat pięć, rzadkie mając chwile przytomności, najczęściej siedział w swojem krześle zadumany, nic nie mówiąc, a gdy usta otworzył, powtarzał tylko nieustannie: ostatni z domu Siekierzyńskich! ostatni z domu Siekierzyńskich! — Drzewo genealogiczne i kilka starych portretów z Siekierzynka dostały mu się w spuściznie, wisiały one w sypialnej jego izdebce do końca; wpatrywał się w nie całemi godzinami i w wolniejszych od smutku chwilach opowiadał smutne dzieje dwóch ostatnich pokoleń, które pochował, kończąc zawsze westchnieniem i słowy:
— Ostatni z domu Siekierzyńskich! ostatni!

Hubin. Czerwiec, lipiec 1850