Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Ostatni z Siekierzyńskich.djvu/44

Ta strona została uwierzytelniona.

stwo od wszelkich chorób i dolęgliwości; od febry dawał tabakę swoją w wódce, od bolu głowy tabakę, rany posypywał tabaką, słowem radził ją wszystkim i zawsze. Kilka razy w drodze na smutek i łzy wdowy podsuwał przez Dorotę różek swój, dając jej do zrozumienia, żeby go podała pani, a gdy się ta wzbraniała, ruszał ramionami i łajał.
Dorota ulubienica pani i piastunka Tadeuszka, równie szczęśliwie była wybrana za towarzyszkę wygnania i nędzy, bo serca poczciwszego nad jej, trudno było znaleźć; żyła wychowańcem swoim, nad którego nie wiem czyby własne dziecię lepiej kochać mogła. Była-to już niemłoda, silna i barczysta kobieta, pospolitych rysów twarzy, jasnego włosa, poszpecona bardzo od ospy, rumiana, żywa, gadatliwa i pracowita. Jak Maciej chmurne miał oblicze, tak Dorota wesołe i jasne, a humoru jej nic zmienić nie mogło na długo. Zasępiła się, zapłakała, otarła oczy, biegła do roboty i śpiewała. Żywiołem jej była praca: nigdy nie próżnowała chwili i w drodze nawet plątała pończochę, choć nad tem niezwykłem zatrudnieniem często zadrzemała, wolała inne zajęcie ruchliwe i cięższe. W domu ona była wszystkiem: kucharką, służącą, klucznicą, piastunką Tadeuszka, ogrodnikiem i nie wiem czem jeszcze, a zawsze utyskiwała, że nie ma co robić. Widziałeś ją wszędzie, co chwili na lamusie, w piwnicy, w pokoju brzękały jej klucze i głos raźny a wesoły dawał się słyszeć; zjawiała się w kuchni, leciała do ogrodu, często i w pole poszła jeszcze zobaczyć jak tam robotników pilnują