Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Ostatnia z xiążąt Słuckich Tom 3.pdf/186

Ta strona została uwierzytelniona.
180

przynioſł konya z ſiądzeniem; takiego własnye o iakim on ſwiąthy wſpomniał y w tey chwili pożądał. Zdumyał ſye ſwiąthy człowjek uyrzawſzy go przed ſobą, alic ſye czartowſkiey ſztuki w tem niedowąchał, i myſlał ano mu Bóg w cieżkiem żywocie zeſłał te nagrode; y jął Bogu dziekowac a rozpłakał sye yako dziecie na widok then y cały myſzlą w przeſzłosci ſye utopił.

Patrzał, obchodził, a oglądał konya y głaſkał go ręką, całował a obłapyał yako był zwykł za młodu. Aż z oney pieſzczoty, chec go niepomierna wzieła przeyechac ſye na nim troche, y nie poſtrzegł ſye że duſſa yego już ſye była od