Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Półdjablę weneckie.djvu/33

Ta strona została uwierzytelniona.
— 29 —

— Co ci się stać może! — powtórzyła Anunziata — albo ja wiem, czego ja się boję? dosyć, że byłaś mi z oczu znikła, lękam się o ciebie, nawet tu... nawet tu. Ot tak!
Rozczuliła się stara i uczuła potrzebę otrzeć rozczulenie fartuchem.
— Patrzaj no, dodała zwracając rozmowę: już dobrze z południa, możeby się co zjeść dało... hę? powietrze morskie zaostrza apetyt. Zapytaj-no ojca, i on może także nie od tego?
— E! e! mnie się wcale jeść nie chce, szepnęło dziewczę, i chcąc być bliżej ucha ciotki, przypadło na pokładzie, a nachyliwszy się nad starą, mówić poczęło:
— Ciotko Anunziato, czyście wy kiedy widzieli Polaka?
— Polaka? nie; zdaje mi się, że nigdy, odpowiedziała ciotka. Był jeden w Wenecji niedawno, mówią, że bardzo bogaty, co zamiast pieniędzy woził z sobą cegły złote, ale mi go nie pokazali...[1]
— Otóż ja wam innego pokażę — szczebiotała Cazita. — Jest tu jeden, i taki piękny, ciotko Anunziato, że się na niego nie mogę napatrzyć.
Ciotka z oburzenia nad tym bezwstydem aż splunęła, uderzając dziewczę po ręku.
— Wstydź bo się ty jakaś... Już ty mi szukać będziesz oczyma i wybierać pięknych mężczyzn! patrzajcie-no ją! dam ja ci: ho! ho!
— Ciotko Anunziato — śmiejąc się, wcale nieustraszona groźbami temi, mówiła Cazita — ciotko Anunziato, otwórz dobrze oczy... patrz, tam, zamną, na pokładzie w lewo... dalej, dalej, stoi mężczyzna w czapce z piórkiem. Powiedzże mi, jak kochasz Madonnę, czy nie piękny?
Ciotka przechyliła się nieco, podniosła się nawet o jeden wschód wyżej, grube swe ręce wsparła na pokładzie, przymróżyła powieki, dojrzała nareszcie czaple pióro, i aż westchnęła biedna.
— Przystojna bestja... ale to pewnie heretyk, — dodała, chcąc Cazitę odstręczyć. — Ci obcy ludzie, zwłaszcza od północy, w piątek mięso jedzą, i do Matki Boskiej nigdy się nie modlą.
— Ale ten, to co innego, ciotko Anunziato, — podchwyciła Cazita — to jest Polak i Wenecjanin razem, jego przodkowie wyszli od nas... tak, tak, sam mi o tem mówił najpiękniejszą włoszczyzną w świecie.
Ciotka aż ręce załamała.

— Patrzajcie ją! niegodna, bezwstydna... toś już z nim gadała!

  1. Książę Radziwiłł.