Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Półdjablę weneckie.djvu/7

Ta strona została uwierzytelniona.




L’amor comincia con suoni e con cant
Et poi finisce con dolori e pianti...

(Piosenka ludowa)

Cofnąć się potrzeba aż w przeszłość, chcąc pocieszyć oryginalnością ludzkich charakterów, samoistnością człowieka, który dawniej urabiał się mniej do formy jednej, swobodniej jakoś wedle żyjącej w sobie fantazji, i był czem go Pan Bóg stworzył, nie wstydząc się siebie... Dzisiaj Europę z końca w koniec przewędrowawszy, nie trafi się na wybitniejszą postać, i żadna fizjognomja wyrazistsza nie przejrzy przez skorupę cywilizacji. Wewnątrz zapewne jest zawsze toż samo, co tam i dawniej bywało, człowiek w gruncie jeden od początku świata; ale po wierzchu wygląda dziś jak migdał cukrem oblany, i trudno zgadnąć, czy słodki czy gorżki, świeży, czy nadgniły, a nawet czy to migdał tam siedzi, czy kawałek suchej skorupki bez smaku.
Dawne czasy i u nas, i wszędzie obfitsze były w oryginały i nie było jeszcze tej łatwości przebiegania świata, która dziś ściera piętna, ogładza obyczaje, przenosi ludzi, a z nimi jakiś ogólny ton europejski, który w istocie zależy na tem, żeby być podobnym do wszystkich, a jak najmniej do siebie samego. Nawet twarze tracą powoli charakter dawny, wybitniejszy, przywdziewając jakąś maskę tandentną, którą staranne wychowanie nadaje... Wszyscyśmy do siebie podobni z małemi różnicami...
Śmiano się przed niewielu jeszcze laty z ekscentryczności Anglików, z Hiszpanów i Niemców oryginalności; terazby się dziwić potrzeba, że już w tłumie nikogo z nich rozpoznać nie można. Anglicy wyuczyli się po francusku bez akcentu, a Niemcy zapuściwszy bokobrody sążniste, tak udają obywateli Wielkiej Brytanji, jakby się nimi urodzili.