Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Półdjablę weneckie.djvu/81

Ta strona została uwierzytelniona.
— 77 —

panu Zanarowi, który z założonemi na piersiach rękami, cierpliwy, wspaniałomyślny, wielki majestatem spokoju, znosił krwawe miotane na niego obelgi... Poza nim stojąca żona, podparta w boki, gniewna, szarpała na sobie suknie, a Magdusia rada, że na coś przydać się może, czynnie walczyła z napastnikiem. Doktor Niemiec i Maciek należeli do spektatorów razem ze służbą i mieszkańcami gospody. Na uboczu stał blady, stronę kawalera trzymający widocznie principe Alessandro di Ponte-Vecchio, ale mało się mieszał do waśni. Nie widać też było Signory Zenobii Boccatorta, przyszłej śpiewaczki, »prima donna assoluta« cesarskich teatrów...
— Nie myśl stary szalbierzu, — wołał kawaler Gerardi — aby ci tym razem bezkarnie ujść mogło... Wiedziałeś niezawodnie, mam dowody, żeś pomagał do ucieczki Zenobii z Polakiem... Złapiemy ich oboje... pomścimy się zniewagi cesarskiego posła, upomnimy się u Rzeczypospolitej... — Natychmiast wysyłam skargę do doży, do rady dziesięciu, kurjera do Wiednia, szpiegów na wszystkie strony, dopędzimy, dostaniemy ją z pod ziemi...
I kawaler Gerardi tupał nogami, skakał w miejscu, łamiąc ręce.
— Wpan wiesz, że za signorę Zenobię zapłaciłem długów trzy tysiące talarów bitych, że dałem jej na ręce dwa tysiące cekinów na garderobę... a podróż... a moja powaga... Gdyby nie wspólnictwo wasze, nigdyby zdrajczyni nie mogła nawet pomyśleć o ucieczce! Ale to nie ujdzie bezkarnie! to nie przejdzie ci lekko, mospanie Zanaro! ani dumnemu temu Polakowi, który tak dobrze grał rolę niewinnego i obojętnego!!
W chwili, gdy Gerardi mówił o Polaku, Konrad przebił się przez tłum i ukazał oczom wszystkich... Kawaler Gerardi poskoczył ku niemu zajadle z razu, ale widząc go spokojnym i zdziwionym tylko, obejrzał się w koło i wstrzymał.
— Gdzie jest signora Zenobia? — zawołał nieco zmieszany do Konrada — pan musisz o tem wiedzieć.
— Ja sądzę, że panbyś to raczej wiedzieć o tem powinien, — odparł Polak bardzo spokojnie.
Zanaro wziąwszy się za boki, począł serdecznie się śmiać... Gerardi wybuchł nowym gniewem i przyskoczył do niego.
— Ty! ty mi odpowiesz za wszystkich!
Niektórzy z otaczających poczynali się śmiać także, co nadzwyczaj jątrzyło małego garbusa, niewiedzącego już co począć. Zwrócił się znowu do Polaka.
— Gdzie jest signora Zenobia?
— Bardzo mi przykro, że panu na to odpowiedzieć nie umiem; ale z jakiego powodu sądzisz pan, że ja o tem wiedzieć mogę, lub powinienem?