Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Pomywaczka.pdf/27

Ta strona została uwierzytelniona.

Józef, gardząc nami wszystkiemi... zakochał się w jakiejś prostej dziewczynie, w szurgocie, une laveuse de vaisselle... enfin, nie wiedzieć w kim... E’est une horreur! Postanowiłyśmy go ukarać! Ale potrzeba dojść, kto jest ta kobieta gdzie ona mieszka... jak wygląda... a nikt dotąd tej tajemnicy przeniknąć nie umiał. Jesteś wybrany na to... musisz się dla mnie poświęcić....
— A! rzekł młody chłopiec... Ale nauczcież mnie co mam robić?...
— Śledzić go krok w krok i dojść, dojść koniecznie; naówczas doniesiesz mi, gdzie się ta kobieta ukrywa. A... resztę zobaczymy...
Staś mocno był zmieszany: spodziewał się innej roli, wyznaczona zdawała mu się niemal uwłaczającą... Być szpiegiem, nawet dla ślicznej kuzynki, nie było dla niego miłem. Twarz jego mimowolnie wydała to wrażenie... ale Anna uśmiechnęła się, a oczy jej, przez chwilę skierowane na starościca, przekonały go wkrótce, że nie było ofiary, do którejby dla niej nie czuł się zdolnym...
— A więc?
— Zrobię co tylko będę mógł! rzekł Zabielski...
— Zrób nawet to, co ci się zda niemożliwe i wierz mojej wdzięczności...
— Idę, lecę, nie odstąpię go krokiem...
— Ale rozumie się, musisz go śledzić niepostrzeżony, przerwała Anna przestraszona: w największym sekrecie... Książe jest domyślny, ty musisz być ostrożny, pamiętny. A teraz idź i nie trać czasu...
— Lecę! rzekł starościc...
Anna podała mu rękę na pożegnanie i upoiła go wzrokiem.
— Byleby jakiego głupstwa nie zrobił! rzekła w duchu; o zapale nie wątpię. Ale czy ten mu da zręczność?




Wybiegłszy dopiero na ulicę i ochłonąwszy po wrażeniu tych czarodziejskich spojrzeń, które go nabawiły szału,