Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Warszawa w 1794 r.djvu/116

Ta strona została uwierzytelniona.
—   112   —

nie powinien dopuścić, ażeby tych, co się dla niego poświęcili... spotkała taka hańba i...
— Cicho — zawołał inny... cicho...
— Naczelnik kazał karać surowo... wtrącił ktoś z boku...
Rozśmiał się z ławy podparty łokciami na stole mężczyzna barczysty.
— A choćby téż i przypłacić przyszło — a kilku pociągnęli na szubienicę — zawołał ponuro — czyż to taka miła zabaweczka tego nie warta? Widzieliście, ichmość panowie obywatele, co się rzadko zdarza... dygnitarzy w koszulach, bez orderów, bez peruk i bez kapeluszów schnących sobie na wolném powietrzu. Za każde widowisko trzeba płacić, tak i to...
A inaczéj myślicie, że kraj będzie wolny? nigdy...
— I no dosyć tego gadania — wyrwał się drugi głos. — My nie mamy takiéj drapieżnéj natury, żebyśmy sobie lubowali w takich widowiskach. Jeszcze u nas Pan Bóg jest.
Podparty na stole łokciami rozśmiał się na głos szydersko. Drugi stuknął pięścią o stół.
— Imienia Boskiego mi tu nie wzywać nadaremno ani żadnych bluźnierstw... bo... za drzwi.
— Prawcie bo o czém inném... wtrącił ktoś z boku, a to już się waśnie wezmą.... Co myślicie, jak Prusak przyjdzie.... Kiedy się dokazywało ze zdrajcami po ulicach, trzeba nam téż popisać się i na okopach....
— A kto tego Prusaka tu sprowadził — przerwał barczysty, abo to nie królewska szajka i nie zdrajcy, co się o swoją skórę boją??
— Byłby on przyszedł i sam, przerwano z koku.
— Choć to my niby trochę oczyścili i nastraszyli żółtobrzuchów — mówił nie zważając podparty — nie tak to łatwo z niemi i nie koniec jeszcze.
Z najlepszych naszych ludzi powoli łajdaków porobią.... Co myślicie! a no już pan pułkownik Kiliński inaczéj śpiewa... albo Zakrzewski? toż to on piersiami własnemi Moszyńskiego obronił?? popsują nam i odbiorą tych, co z nami byli, zobaczycie.... Myśmy ślepi i zbyt dobroduszni....