Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Warszawa w 1794 r.djvu/140

Ta strona została uwierzytelniona.
—   136   —

— Gdybym na co się zdał, bardzo chętnie, panie jenerale.
— A no, podał mi rękę — to dobrze, przyjdź się naprzód rozsłuchaj. Schodzimy się dla narad z wojskowymi i mieszczanami niemal codzień w refektarzu u Kapucynów. Nie ma tam kart wnijścia, zameldujcie się odemnie na ósmą wieczorną, to was wpuszczą. Rozumie się — rzekł po chwili, kręcąc wąsa, że o tém się ani przed babami nie paple, ani na ulicy nie rozpowiada....
— Z babami stósunków nie mam a w ogóle wielomówny nie jestem, odpowiedziałem.
— Tak się spodziewam, — dokończył jenerał.... Przyjdź się rozsłuchać.
Nie miałem najmniejszego wyobrażenia, coby to tam za narady mogły być u Kapucynów, ale ciekawość mnie wiodła, tegoż samego więc wieczora wybrałem się na Miodową. Furtę znalazłem otwartą, braciszek mnie tylko wstrzymał pytaniem, dokąd chcę.... Powiedziałem, że mnie tu posłał jenerał Zajączek... wskazał mi więc milcząco drzwi do refektarza.
Wszystkie kapucyńskie są do siebie podobne: ogromny piec, który górne cele ogrzewa, ławy i stoły, drewniany krucyfix, kilka lichtarzy rozsianych po sali — i w pół mroku kilkanaście osób w kupki pozbieranych... oto był obraz, jaki ciekawym oczom się moim przedstawił. Wśród zgromadzonych znalazłem już jenerała rozprawiającego po cichu z parą nieznajomemi osobami.
Wszyscy zresztą byli mi nieznani, oprócz jednego towarzysza broni, z którym zabrałem znajomość w obozie. Był to niejaki Strzelbicki. Z tymeśmy jako oba nowicyusze poszli do kąta, czekając, ażby się narady rozpoczęły głośniejsze. Od Strzelbickiego dowiedziałem się, że dopiéro po raz trzeci tu przychodził, a gdym go spytał o szczegóły i zajęcie zebrania, rzekł mi kwaśno: — Posłuchacie — osądzicie.
W pół godziny wtoczył się żywo, na kiju opierając, otyły dosyć człeczek z żywemi czarnemi oczyma, któremu wszyscy zaraz miejsce zrobili. Obejrzał się niespokojnie do koła, kilka razy rękę do czoła przyło-