Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Warszawa w 1794 r.djvu/145

Ta strona została uwierzytelniona.
—   141   —

że Zajączek wiele razy oglądał się ku mnie, jakby śledził wrażeń z méj twarzy... Nie wiedziałem zaprawdę, co czynić, lecz cześć moja dla Kościuszki i pojęcia, jakie miałem o sprawie narodowéj — wstrętliwemi czyniły mi te mowy, byłem zgorszony i oburzony. Czułem, żem wpadł wśród ludzi, którzy zamach knuli, może w najlepszym zamiarze, ale zbrodniczy i nieochybnie najszkodliwszy, bo ohydny a ocalić nas nie mogący.
W naturze naszéj naówczas mniéj było namiętnych i dzikich rewolucyjnych żywiołów, niżeli późniéj wyrosło — można było lud zburzyć i na chwilę i chęć zemsty w nim obudzić, lecz pragnienia krwi i okrucieństwa nikt mu wszczepić nie był zdolny. Zdolniejsi byliśmy zostać ofiarami niż mistrzami. Wszyscy ci, co chcieli Polskę zbawiać naśladownictwem Francyi, ślepi byli na różnicę charakteru i położenia.
Teroryzm u nas mógł na chwilę przerazić, nazajutrz byłby oburzył i zniechęcił. Nie mieliśmy materyałów czynnych ani biernych do niego.
Na pół już tylko słuchając narad i rozpraw długich i krytyki rozporządzeń wojennych Naczelnika, dumałem, co począć daléj.
Wypadek dał mi wpaść na wątek spisku przeciwko Kościuszce, jeżeli jeszcze nie zupełnie zorganizowanego, to już się zawiązującego... ważyłem się z sumieniem mojém, co mam czynić. Ani zdradzić tych, co mi zaufali, nie godziło mi się, ani milczeniem zbyć zarzutów, czynionych Kościuszce.
Po Zajączku mówił znowu Taszycki, na ostatek Kołłątaj.
— Com powiadał Wam — odezwał się, to powtarzam, nikt lepiéj nie zna poczciwego ale nieudolnego pana Tadeusza odemnie.... Niezliczone popełnił błędy, panuje nad nim, kto chce.... prowadza go na pasku.... Wielhorscy, ks. Józef, Mokronoski, ci u niego najwięcéj miru mają... ja, Zajączek... i całe nasze gorętsze stronnictwo podaniśmy w ohydę. — Cóż robić? musimy do czasu cierpieć.....
Znowu ks. Majer począł gwałtownie nalegać, że czasu tracić się nie godziło... że on był najdroższym