Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Warszawa w 1794 r.djvu/47

Ta strona została uwierzytelniona.
—   43   —

znalazłem rosyjskich żołnierzy, jakby rozproszonych umyślnie, aby przystępu do nich bronili... Nasi oficerowie warty téż rozstawili, żeby się do koszar nie dać zbliżać nikomu i szpiegować. Gdym nareszcie wpadł tu rozradowany i szczęśliwy, znalazłem wszystko w poruszeniu i spieszném przygotowywaniu... Ale musieliśmy cicho to robić, aby nie zaalarmować nieprzyjaciela przedwcześnie...
Było nas razem wszystkich nie więcéj nad czterechset kilkudziesięciu ludzi; mieliśmy cztery armatki trzyfuntowe, ale bez koni...
W salach, gdzie byli żołnierze, skupiało się wszystko około oficerów... Zapał był ogromny, prości ludzie przysięgali głośno, że padną trupem wprzódy, niżeli sobie broń wydrzeć dadzą. Zapowiedziano im bowiem, że Moskale rozbrajać mieli... W mieście cichuteńko jeszcze było... U nas o północy téż uspokoiło się nieco, bo godziny stanowczo oznaczonéj nie było i mogło jeszcze co przeszkodzić; musieliśmy sygnału czekać, gdy we dzwony uderzą...
Godziny się wlokły powoli... była czwarta z rana, gdyśmy naprzód usłyszeli od strony Saskiego ogrodu i Żelaznéj bramy wystrzał z działa.
Równemi nogami porwali się tedy wszyscy, poznawszy, że już się poczyna.... Konie pod działka, amunicyą, kasę mieliśmy wprawdzie napatrzone i zamówione, lecz trzeba je było dopiero ściągnąć. Pułkownik Haumann, kapitan Mycielski, major Zajdlic stali już w pogotowiu... żołnierz się rwał....
— Do broni! rozlegało się po koszarach....
Była krótka chwila zamętu, ale ta nie trwała, żołnierze biegli i stawali ochotnie w szeregach.
Wykomenderowano oddział, aby co najbliższe warty moskiewskie zdejmował. A tuż... nigdy większego w życiu nie doznałem wrażenia, wszystkie dzwony w mieście uderzyły na gwałt. U Dominikanów, Paulinów, Bernardynów, u św. Krzyża... zaczęto bić... zrazu w największe, potém we wszystkie.
Ledwie na dzień się brało... ciemno dokoła... po pierwszym wystrzale cisza, potém daleki, głuchy