Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Warszawa w 1794 r.djvu/72

Ta strona została uwierzytelniona.
—   68   —

wieczór ruchu, że przyczyną jego nie był wcale wyjazd króla, ale co innego. Z innych pobudek wyniknęło to poruszenie, bo jak sami mieszczanie opowiadali, zrodziło się daleko od zamku i mostu pragskiego i wybuchnęło w okolicach arsenału razem i kilku miejscach, zupełnie z sobą nie będących w związku.
Okazało się późniéj, iż służący Ankwicza całéj téj wrzawy i wynikłych z niéj nieszczęść był przyczyną. Zamknięci w arsenale i prochowni więźniowie niepokoili się losem swoim. Oni to wpadli na myśl ratowania się ucieczką, korzystając z wynikłego w mieście zamięszania: starano się je sztucznie wywołać.
Rozsiano tedy wieść o ucieczce króla i napadzie Prusaków na Warszawę, czém łatwo lud jeszcze wrący po ostatnich wypadkach poruszyć było można.
Ankwiczowi jednak nie udało się uciec, bo straż około więzień była pilna, a lud ciągle trapiony myślą, że mu się zdrajcy wyrwać mogą, zwrócił się zaraz ku nim i począł wołać na nich kary i sprawiedliwości.
To więc, co oswobodzenie ich sprowadzić miało, nieskończenie pogorszyło ich położenie. Tłumy skupiły się około arsenału, koło ratusza, przed zamkiem, napełniały ulice, wołając jednym głosem — Śmierć zdrajcom! śmierć zdrajcom...
Widok tego zburzonego i coraz gwałtowniéj roznamiętniającego się tłumu był w istocie straszliwym... Juta milcząca przeciskała się zręcznie, ja szedłem za nią, nie wiedząc, co zrobić z sobą, a obawiając się o nią. Nie zdawała mi się jednak wcale strwożoną, ani podzielała uczucia, które miotało tłumami, smutną była. Namarszczywszy brwi, szepnęła mi:
— Coś złego się gotuje... ktoś ten rozruch zrobił... czuć w tém rękę nieprzyjaciela...
Około ratusza spotkałem Kilińskiego, zamyślonego, zafrasowanego, który wąsa kręcił, spoglądając to na lud, to na ratusz. Z jednéj strony ciągnęli go, żeby lud uspokajał, mając nad nim przewagę i zaufanie u niego, z drugiéj strony głos braci mówił do niego jakby jego własnym... Nie rad był folgować i on zdrajcom... Juta przypadła doń, chwytając go za ręce... Więcéj ona miała rozwagi w téj chwili niż wszyscy.