Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Warszawa w 1794 r.djvu/82

Ta strona została uwierzytelniona.
—   78   —

jomym, przyjacielem, niby dalekim krewnym, nie ukrywano się z niczém przedemną, nie mówiliśmy o przyszłości nigdy. Lepiéj poznawszy Jutę, potrafiłem ją inaczéj niż w pierwszych chwilach ocenić. Matka u któréj była jedynaczką, starała się pilno o jéj wychowanie. Innego naówczas dać nie było można dziewczynie średniego stanu jak klasztorne. Szkół dla kobiet nie było, pensye francuzkie nie przyjmowały dzieci mieszczan i kupców, boby sobie szlachecką przez to popsuły klientelę. Juta więc chodziła na naukę do klasztoru, czas jakiś nawet w nim mieszkała... Umysł się jéj tam otworzył. Późniéj pokrewieństwo z Greblem dostarczyło książek do domu, czytała chciwie, wiele, nieporządnie i wszystko to razem układało się, jak mogło, w jéj głowie. Ale szlachetny charakter wybierał na swój użytek to, co mu przypadało do jego natury i usposobienia.
Z tych wszystkich żywiołów i wpływów stworzyła się istota oryginalna, nie podobna do innych a nadewszystko do tego, co ją otaczało. W pierwszych dniach nie byłbym mógł w niéj poznać nieco wyżéj nad stan wykształconego dziewczęcia. Każda inna byłaby się tém wychowaniem chlubiła, — ona się kryła prawie z niém, tak że powoli dopiero dobadywałem się z pod téj zwierzchniéj prostoty tego, co wiedziała i umiała. Usilnie pragnąc zastósować się do swego świata, z którego wychodzić nie myślała, Juta okrywała się taką powierzchownością pospolitą, aby łatwiéj wyżyć z poczciwą matką i ludźmi, wśród których obracać się musiała. Jakież było zdziwienie moje, gdym nierychło poznał w niéj drugą Jutę starannie ukrytą. Wiele naówczas uczuć jéj mi się wytłumaczyło. Raz wydawszy się z sobą, nie ukrywała się potém przedemną. Wyznała mi to kilkakrotnie, iż zaufanie, jakie do mnie miała, winienem był temu, żem jéj nigdy nie prawił komplementów i nie wzdychał do niéj.
Milczałem naturalnie, gdy to mówiła, chociaż myślałem w duchu, że wcale mnie nie znała, bom się naówczas w niéj najzapalczywiéj kochał.
Ale za to, co mówiły oczy, zdawała się nie gniewać, ustom tylko nakazane było milczenie.