Z pokorą przystawszy na ten warunek, odprawił panią Wojską do domu.
Co tam się i jak działo, w szczegóły wchodzić nie potrzebujemy, dosyć zawczasu dowiedzieć, że Chorążego czekała nieochybna ruina.
On tymczasem leżał z niedogojoną ręką, doglądany przez żonę, zawsze dla niéj tak nieznośny jak był, lecz mniéj często do wybuchów gwałtownych skłonny.
Ręka zwolna się zaciągała, doktór obiecywał rychłe jéj wygojenie, lecz dopóki rana była otwarta, ani się bardzo poruszać ani wyjeżdżać nie pozwalał.
Cokolwiek sił odzyskawszy, Wilczek się przynajmniéj, z ręką na chustach, mógł przechadzać po izbie i poruszać, a i to mu było wielką pociechą.
Od czasu jak się o niecnéj zdradzie Rózieczki dowiedział, stał się dziwnie milczącym; nie gniewał się, szydził tylko i pogardliwemi doskwierał słowami.
Gdy mu milczenie dokuczyło, brał Sołotwinę do izby, kazał mu piosenki przeciw niewiastom śpiewać, powtarzał je i zawiązywał rozmowy zjadliwe, w których nie oszczędzał płci białéj.
Wszystkiego tego jéjmość z drugiéj izby, przesiadując w niéj, bardzo często godzinami całemi
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Wilczek i Wilczkowa.djvu/153
Ta strona została uwierzytelniona.