Strona:J. I. Kraszewski - Wspomnienia Odessy, Jedysanu i Budżaku T.I.djvu/149

Ta strona została skorygowana.
139
6. LIPCA

wązka i głęboka, z płytą obok leżącą do nakrycia jéj, obyczajem starodawnym — Z trzeciéj strony placu, nędzna karczma, a dokoła, rzadko rozsypane białe domki Słobody. Widok dalszy na łyse góry, otaczające ze wszystkich stron, w jedném tylko miejscu, otwiérające się i przepuszczające wzrok w głąb.
Nie powiém, żeby widok téj Słobody w stepie miał być piękny, ale niepospolity, to pewna. Widać z niego zaraz, że to kraj tylko co się jeszcze zaludniający, którego nowi mieszkańcy, nie znają wszystkich korzyści. Te liche domki obwarowane murami z kiziaku, ostawione płotami z oczeretu, te ziemlanki ledwie jak grzyby wytykające głowy nad ziemię, a obok wysokie Cerkwie, porządne domy, zwiastują i usiłowania i walkę z trudnościami piérwszego zamieszkania. Z czasem jednak będzie to kraj piękny i żyzny, a puścizna po koczowiskach tatarskich. Te bałki, gdzie się wyciągały długie zimowniki Nogajców, z okrągłych z pilści bitych namiotów złożone — wyjdą przy powiększającéj