Strona:Jan Kudera - Dwa wypadki inkwizycji w Mysłowicach.pdf/17

Ta strona została uwierzytelniona.

Nasuwa się dalej pytanie, czy w Mysłowicach w 17 wieku były tylko te dwa wypadki inkwizycji, o których „Czerwona Księga“ wspomina, albo czy stosowano „próby“ częściej i dlaczego „Czerwona Księga“ tylko o tych dwuch wypadkach wspomina. Tu można odpowiedzieć, że pod łagodnymi rządami pani Mysłowic Anny Katarzyny Salamonowej pewnie nie było inkwizycji. Zmieniło się to jednak po je śmierci (1614); nastąpił ostrzejszy kurs, zwłaszcza w roku 1651, kiedy panem Mysłowic był Krzysztof Mieroszewski, znany ze swojej „ciężkiej ręki“ († 1679). Tak to rozumiemy, że Marcin Serwatka, o którym mówi protokół z roku 1651 a który z licznych swoich przestępstw żadnego nie popełnił w miejscowości, któraby podlegała jurysdykcji Mieroszewskiego, za wyjątkiem sprzedaży mętlika Grygierowi Kaczmarczykowi w Roździeniu, jednak w Mysłowicach był sądzony. Złapano go tu na gorącym uczynku przy jakiejś większej wyprawie i ponieważ wiedziano o nim, że jest bardzo niebezpiecznym złodziejem, bo o Mysłowice potrącał, gdy się na kradzież udawał do Lędzin, gdy szedł do Oświęcimia, aby tam sprzedać żydom skradzioną błękitną suknię i sześć łokci płótna, już go nie puszczono, i zaraz sądzono. Pewnie nikt go nie żałował, ani tu ani gdzie indziej.
A jakoż to było z Wojciechem Kańką t. j. młodym Kanią i Krzysztofem Głodkiem, torturowanymi tu w roku 1626?