Strona:Jan Kudera - Dwa wypadki inkwizycji w Mysłowicach.pdf/18

Ta strona została uwierzytelniona.

Otóż byli to zbrodniarze jeszcze niebezpieczniejsi, mieli na sumieniu kilka zabójstw popełnionych w tym celu, aby za sobą ślady zatrzeć i wykrycie sprawy utrudnić. Najgorszym było to, że Kańka zastrzelił „Pana“. Tym panem nie mógł być kto inny, jak tylko Krzysztof Mieroszewski, mąż stryjenki już wspomnianego Krzysztofa Mieroszewskiego. Nie był on co prawda „Panem“ Mysłowic, ale tylko małżonkiem „Pani“ Mysłowic Jadwigi Mieroszewskiej, córki Anny Katarzyny Salamonowej, od której Jadwiga była odziedziczyła pewną część mysłowickiego klucza. Gdyby chodziło o innego pana, powiedzianoby przy nim nazwisko, jak przy wymienionych w tymże protokóle panu Porębskim i panu Rajskim, którzy w całej okolicy nie są znani jako dziedzice jakiegoś klucza, ale mógli być wolnymi dziedzicznymi sołtysami albo lantwójtami. Takich też nazywano panami, jednak dodawano zawsze nazwisko dla odróżnienia od „Pana“, dziedzica klucza albo państwa. Więc jeżeli protokół mówi krótko „Pan“, to był nim, choć nie całkiem słusznie, Pan Krzysztof Mieroszewski, którego śmierć rzeczywiście przypada na rok 1626.
My dzisiaj stanowczo potępiamy takie wybryki przy dochodzeniu prawdy, ale gdybyśmy chcieli powiedzieć „dzięki Bogu, że te czasy już minęły“, tobyśmy za dużo i nawet nieprawdę powiedzieli.