Strona:Jan Sygański - Historya Nowego Sącza.djvu/275

Ta strona została przepisana.
—   22   —

Przyjmując do swego grona, żądali mieszczanie: 1) listu „od urodzaju“, t. j. poświadczenia urodzenia z rodziców prawnych; 2) osiadłości i mienia nieruchomego; 3) hakownicy lub przynajmniej muszkietu i miecza dla obrony miasta; przedewszystkiem zaś przysięgi na posłuszeństwo urzędowi miejskiemu we dni i w nocy. Od Szkotów zaś i ludzi podejrzanych w wierze żądano prócz tego ślubu, iż będą żyli w wierze katolickiej i zaniechają handlu towarami zakazanymi. Lecz ich nie było, prócz Jakóba Watson i Jana Wills Skranenborgh, i to jeszcze za Zygmunta III. przyjętych w roku 1613 i 1616.
Mieszczanie bez wyjątku żyli z pracy i dzieł rąk swoich, chociaż zamożniejsi posiadali małe gospodarstwa, folwarki i wólki na przedmieściach; rzemiosło jednak było podstawą ich utrzymania i wychowania.
Rzemiosło każde stanowiło osobny ustrój towarzyski, osobne bractwo czyli cech. Jak ów owad, którego byt ściśle połączony z pewną rośliną i pewnymi warunkami, tak rzemieślnik ówczesny żył tylko w obrębie rzemiosła i bractwa swego, tam tylko czuł się w swym własnym żywiole, wiedząc, że podadzą mu rękę w niedostatku, obronią w potrzebie, uczczą dobrą chęć i zasługę. Z bractwa swego dopiero wchodził w życie publiczne: na radziectwo, ławnictwo, bo wszystkich rzemiosł bractwa były oraz szkołą obyczajów, a obyczaje podstawą praw i samorządu. Już nazwa sama i pojęcie „bractwa“ w rzemiośle kryła w sobie wielkie pojmowanie społeczności, opierając się na miłości wzajemnej, na braterstwie, którego obyczajem nie było nienawidzić bractw drugich, lecz pospołu z niemi pilnować i strzedz praw Boskich i ludzkich, pospołu czuwać nad wspólnem dobrem: „rzecząpospolitą“. Stąd też ogół mieszczaństwa, mówiąc o sobie, zwał się „pospólstwem“, niby braterstwem wspólnej doli, a miasto swe zwał rzecząpospolitą swoją, cząstką całej pospolitej, kochanej polskiej ojczyzny. Pycha dopiero późniejsza i wyniosłość wzgardziła temi pięknemi pojęciami i wyrazami i deptała je w pogardy nicość.
Wiek XVII., pomimo znacznej oświaty, nie był wolnym od tysiącznych przesądów i zabobonów, ścieśniając i tak ciasne pojęcia ogółu; czemużby biedni rzemieślnicy mieli być większymi w mądrości nad tych, którzy się mądrymi zwali? — Mądrość i zgłębia-

    cza i tutaj przyjęli prawo miejskie. Zważywszy jednak na to, że w wielu przypadkach miejsce urodzenia wcale nie jest podane, można bez przesady liczbę owych przybyszów przyjąć na 300 z górą.