Strona:Jana Lama Kroniki lwowskie.djvu/276

Ta strona została przepisana.

cemi farbami, postać jednego z najznakomitszych ekwilibrystów i linoskoków literacko-pedagogiczno-politycznych naszego czasu. Zapraszem przeto na przedstawienie i polecam tę pierwszą, moją, próbę dramatyczną względom łaskawej publiczności.

(Gazeta Narodowa, Nr. 145. z d. 13. czerwca r. 1869.)





75.
Garkuchnia polityczna. — Zgromadzenie ludowe i jego plagi. — O szkodliwości rezolucji sejmowej. — Djabeł w Krakowie. — Dwaj wielcy mężowie rakuscy.

Akcja polityczna wre i kipi u nas piękne — wszyscy krzątają się koło niej jak mogą i umieją, Towarzysze demokratyczni znoszą drwa, p. Widmann dolewa wody, p. Romanowicz dmucha na ogień z całej siły, a p. Groman podbiega ciągle do kotła z warzechą, zaczerpuje trochę szumowin i daje kosztować swoim abonentom, czy smaczne? Jeden tylko hr. Borkowski stoi na boku i powtarza swoje: Ego antem censeo, że wszystko jest do niczego, dualizm nic nie wart, z federacji nie nie będzie, autonomii nie dadzą, podatki wielkie, należytości spadkowe nieznośne — i, co najgorsza, nie dodaje p. hrabia nigdy, jak temu wszystkiemu zaradzić.
Jak już wszem wobec i każdemu z osobna wiadomo, mieliśmy w niedzielę drugie z kolei zgromadzenie ludowe, które rozpędził nie deszcz tym razem, ale p. Malisz. Szczęściem, że poddano ostateczny wniosek pod głosowanie, nim wymowa szanownego nestora demokratów narodowych oczyściła plac swoich popisów całkiem ze słuchaczy. Nie wiem zresztą, czego tak wszyscy przed nią uciekali: nikomu z pozostałych nic złego się nie stało, i nazajutrz znaleziono w krzakach tylko trzech ludzi, uśpionych snem nieco twardszym, reszta zbudziła się jeszcze przed głosowaniem, i „wzięła do wdzięcznej wiadomości“ historyczne podziękowanie, które p. Żaak w imieniu mieszczaństwa złożył ludowi, za to, że się zgromadził. Mówią, że „mieszczaństwo“ nasze jest dumne, że się nie zniża do pospólstwa, otóż p. Żaak dał jawny dowód, że tak nie jest, i przemówił do ludu, choć oprócz hrabiów, szlachty, adwokatów i czeladzi różnego gatunku, byli tam nawet wodonosze, literaci i Stróże. Es ist doch schön von so einem Herrn, selbst mit dem Teufel so menschlich zu reden! P. Żaak pojednał mię zupełnie z ideą wyłączności i odrębności mieszczańskiej. Dotychczas byłem za zniwelowaniem wszystkich klas i stanów, ale skoro między patrycjuszami naszymi są ludzie, którzy przynajmniej w niedzielę z wysokości swojej zstępują do ludu, to niech sobie przezemnie sami będą mieszczanami, ja się między nich pchać nie będę.
Zresztą nie mógłbym, gdybym chciał, bo gdy z powodu wielkiego skwaru próbowałem podczas zgromadzenia ludowego chronić się pod baldachin, spędziła mię policja demokratyczna temi słowy, że tu si ni możno pchać bez poręcz przez kokardy, bo tu je plac dla panów folksrednerów!“ Uchyliłem pokornie czoło przed tem kategorycznem oświadczeniem, i przypatrywałem się odtąd z daleka sygnałom,