Strona:Janusz Korczak - Koszałki Opałki.djvu/144

Ta strona została uwierzytelniona.

tymentalną dysputę o przyjaźni, mówiąc dwuznacznikami, omówieniami, w rodzaju:
— Czasem człowiek, niewiadomo dla czego, tak się przywiąże do kogoś, kto nawet o tem nie wie, że życie oddałby za niego, I to właśnie najwyższą sprawia mi rozkosz, że ten umiłowany nic o tem nie wie.
Na naczelnika patrzeć należy z niemym podziwem, uwielbieniem, śledzić każdy ruch jego, «nieświadomie» naśladować jego chód, sposób wycierania nosa, marszczenie brwi.
Jeśli się zwróci z pytaniem lub uwagą, nawet pochwałą, należy być zmieszanym, zakłopotanym w najwyższym stopniu.
5. O ile szef nie jest zbyt mądry, można sobie pozwolić i na następujący kawał. Zastrzegam się, że nie jest on zbyt naiwny, bo jeden z pracowników zawdzięcza mu dziś swoje poważne stanowisko.
A było to tak:
Ilekroć pryncypał wchodził wieczorem do biura, pracownik ów przekręcał lampę.
Zwróciło to uwagę pryncypała:
— Dla czego pan to robi? — zapytał.
— Bo jak pan pryncypał wchodzi, to mnie i tak jasno się robi. Więc poco psuć naftę?


∗             ∗