Strona:Janusz Korczak - Pedagogika żartobliwa.djvu/46

Ta strona została uwierzytelniona.

czenia i arcykryminalne czyny. Więc plejada słów różnolitych).
Wiesz: zauważyłem, że jeśli używać stale tych samych wyrażeń, efekt ich maleje i działanie słabnie. Na przykład „wiercipięta“ nie wywiera magicznego wpływu, — przeciwnie, drażni: bo ani wierci, ani akurat piętą. Zupełnie inaczej, gdy huknę: „ach, ty — motoryzacjo, ty luks-torpedo, huraganie, ty perpetuum mobile“. — Unikam monotonii, odnawiam repertuar, sięgam do różnych dziedzin. — Z ornitologii: „uch, ty ga-wronie“. — Z muzykologii: „fujaro, — cymbale“.
Nigdy z góry nie można przewidzieć, co pomoże. — Znałem urwisa, — próbuję tak i tak, — nic. — Gromię rzeczownikami — nic; aż raz: „ach, ty ef-dur“. A on potem cały dzień, jak trusia, jak mysz pod miotłą.
Na jednych działają wyrazy długie, na innych krótkie: więc — „ty dezorganizatorze“, albo: „jesteś snob, łyk, typ“. — Zawsze większy efekt, jeżeli w wyrazie jest litera: rrr. Niemieckie: donnerrr wetterrr — ma swoje uzasadnienie; ale wystarczy bez importu — krajowa produkcja.
Lubię folklor: „uch, ty niecnoto, psujaku, nieusłuchany“. Ryknę: „zbereźniku zatracony“ — zaraz zapach siana i żywicy.
Albo historyczno-polityczne wymyślanie (też dobre niekiedy): „barbarzyńco, wandalu, Katylino, inkwizycjo, Targowico, demarszu, anszlusie, — ty ma-