Strona:Janusz Korczak - Pedagogika żartobliwa.djvu/91

Ta strona została uwierzytelniona.

krem?“ — „Czemu nie: waniliowy“. — Rozejdzie się, — wyrośnie, — do wesela zgoi się, do rozwodu“. (A ja skąd mogłem wiedzieć, że jego mama akurat rozwodzi się?). — Obrażona.
Próbowały mamusie — porady higieniczne: że nie tknął obiadu. — „Czym, palcem nie tknął?“ — „Nie jadł“. — „Aha, — zapewne nie był głodny“. — Pytam się: „byłeś głodny, czy nie?“ — A on: „jeszcze jak“. — „Więc?“ — „Bo byłem głodny i lubię barszcz, i siadam, i biorą łyżkę, i mama poprawia mi włosy, i przysuwa talerz, i mówi: „jedz — jedz, taka dobra zupka, musisz zjeść; dlaczego mama obrzydza mi jedzenie?“
Drugi znów: ma często brzuszek i rozwolnienie. — Leczyła go u różnych lekarzy i powag; już brał różne proszki, krajowe konsylia i obcokrajowe mikstury. — Co robić? — „A wie pani, taki mi się przypomniał przypadek podobny (kubek w kubek), — też chroniczny, też chłopak. — A on raz gazetę zjadł, — nie całą, bo mu zdążyła wyjąć palcem z buzi, ale kawałek zjadł (papier, farbę, druk). — I nie otruł się, i gazeta wyszła (bez przeczyszczenia nawet), tylko dieta — i pomogło: fakt. Zdrów“. (Chroniczny).
Rozeszła się w pensjonacie pogłoska, że leczę zaburzenia przewodu pokarmowego wiadomościami politycznymi gazety.
A no dobrze. — Ostatnia już próba: „porada pedagogiczna. — „Co z nim robić?“ — Nie odmawiam: sąsiedzka przysługa. Posadziłem mamusię na trzci-