Strona:Jean Tarnowski - Nasze przedstawicielstwo polityczne w Paryżu i w Petersburgu 1905-1919.pdf/124

Ta strona została przepisana.

Ale Francuzi, po tem doświadczeniu, już więcej takich sprzymierzeńców oglądać nie chcieli.
Wtedy to zrodziła się w ambasadzie myśl sprowadzeniu Polaków z armji rosyjskiej, których było jeszcze w tej armji kilkaset tysięcy. Chciano w ten sposób przysłużyć się Francji przez dostarczenie jej brakującego żołnierza, poświęcając w tym celu krew polską zamiast rosyjskiej. A zarazem dawało to zapewnienie różnego rodzaju przedsiębiorcom ciągłości w dostawach, które po zlikwidowaniu wojska rosyjskiego we Francji mogły się urwać. Te dostawy, przy projektowanej kombinacji byłyby jeszcze wzrosły. Wojska rosyjskiego było we Francji kilkanaście tysięcy, a plan był założony na sprowadzenie z Rosji około trzystu tysięcy Polaków.
Tym marzeniom położył kres – rząd Kereńskiego. Trzeba było tedy zwrócić się w inną stronę w poszukiwaniu rekruta, którego dostarczyli dopiero w największej ilości jeńcy austriaccy wzięci do niewoli na froncie włoskim i prawidłowy werbunek amerykański, gdy został dozwolony przez rząd Stanów Zjednoczonych. Do chwili przybycia tych jeńców i ludzi z tego werbunku, wzrost liczebny armji polskiej we Francji szedł bardzo powoli. Stan tej armji nie przechodził kilku tysięcy ludzi, składających się przeważnie z żydów niemieckich, austriackich i francuskich, udających Polaków [1] i spieszących pod znak orła białego dla lepszego „dekowania się”, z kilkuset polskich żołnierzy niedobitków z owego rosyjskiego wojska i pewnej ilości Polaków amerykańskich, przybyłych z uczucia patriotycznego i skarżących się, że ich oszukano, werbując do armji polskiej, a zaciągając się do żydowskiego wojska.

P. Erazm Piltz, szef polskiego biura politycznego, o którem wyżej mowa, na jednem z zebrań politycznych u jednego z rodaków, na Roind Point des Champs-Elysés powiedział najwyraźniej, że to wojsko nie było przeznaczone na front, ale miało inne cele, których jednak p. Piltz, mimo

  1. Przypis własny Wikiźródeł Mogło chodzić o wywołanie z premedytacją efektu masy, rodzaju pędu stadnego chętnych do wstąpienia do wielkiej polskiej armii na uchodźctwie. W tym celu trzeba udawać, że powstaje wielka armia, ale przecież najpierw muszą powstać małe jednostki (odziały, kompanie, pułki), dopiero z nich tworzy się armia. Ale do małej jednostki może nie być wielu chętnych, i naśladowników tych chętnych… I zamiast kildudziesięciotysięcznej armii byłby maleńki niszowy oddział. (Pod wrażeniem: Robert B. Cialdini „Wywieranie wpływu na ludzi : Teoria i praktyka”, Gdańskie Wydawnictwo Psychologiczne, Gdańsk, 2007, „Rozdział 4. Społeczny dowód słuszności”, str. 129-176.)