Taką jest moja metoda, gdy chcę z jednego miejsca przejechać na drugie.
Prostsza jest ona i skuteczniejsza od metody B.
W Niemczech podróż trwa niezmiernie długo. Pociągi nie śpieszą się, a gdy raz staną, lubią zażywać spokoju. Na stacyach cała służba wychodzi na spacer.
Maszynista idzie z wizytą do gospodarza stacyi, ten wybiega na jego spotkanie, wita się z nim serdecznie, powraca prędko do domu, ażeby powiedzieć żonie o przybyciu przyjaciela. Żona wypada, zasypuje go pytaniami, witając gorąco, następnie stoją i rozmawiają o dawnych czasach, wspólnych przyjaciołach i zbiorach dokonanych na polach.
Po niejakim czasie, podczas przerwy w rozmowie, maszynista spogląda na zegarek i robi uwagę, że należałoby już jechać, ale pani słyszeć o tem nie chce.
— Musisz poczekać na dzieci — mówi ona. — Wkrótce powrócą ze szkoły i bardzoby się zmartwiły, gdyby się dowiedziały, że byłeś i znów odjechałeś. Lizia nie przebaczyłaby ci tego nigdy.
Maszynista śmieje się i przyznaje, że w takich okolicznościach pozostać musi.
W kasie znów idzie flirt na wielką skalę i pewno niezadługo rozlegną się w sąsiedztwie dzwony weselne.
Palacz pobiegł do miasteczka, bo chce tam swego pieska sprzedać, a podróżni chodzą sobie
Strona:Jerome K. Jerome - Dziennik wycieczki do Oberammergau.djvu/150
Ta strona została uwierzytelniona.