Strona:Jerzy Byron-powieści poetyckie.pdf/108

Ta strona została skorygowana.
1165 
»I jej nie było... a jam z nią nie zginął!

Żyłem, lecz ból mi oddychać nie dawał;
Wąż pierś mą ścisnął, serce me obwinął,
Myśli me kąsał i zemstą napawał.
Odtąd świat cały miałem w obrzydzeniu;

1170 
Nie śmiałem zajrzeć w oczy przyrodzeniu,

Na wszystkie jego wdzięki i ozdoby
Padł całun mojej wewnętrznej żałoby!
Resztę, kapłanie, wiesz z mojej powieści,
Wszystkie me grzechy i część mych boleści:

1175 
Ale mi nie mów więcej o pokucie![1]

Już późno!... bliskiej śmierci mam przeczucie.
Chociażbym przyjął wiarę objawioną,
Czy to odrobisz, co już raz zrobiono?
Za łzy pociechy wdzięczen jestem tobie.

1180 
Ksiądz nie pomoże nic w mojej chorobie;

Tajnie mej duszy sam w milczeniu badaj,
Jeśli masz litość nademną, nie gadaj.
Gdybyś mógł wrócić życie mej Leili,
Jabym pokutę zaczął od tej chwili,

1185 
Kupiłbym zaraz i msze i odpusty,

I modliłbym się stygnącemi usty.
»Pójdź do jaskini, gdy strzelcy wychwycą
Z gniazda lwię małe, i rozmów się z lwicą,
Spróbuj ukoić jej żałosne jęki:

1190 
Mojej nie ulżysz, nie rozdrażniaj męki...


»W młodości latach, w szczęśliwych godzinach,
Gdym lubił dzielić smutki i wesela,

  1. w. 1175. »Kazanie mnicha opuściłem. Zdaje się tak małe zrobiło wrażenie na grzeszniku, że nie może mieć nadziei, aby wywarło większe wrażenie na czytelniku. Wystarczy, gdy powiem, że było, według zwyczaju, długie (jak to można poznać z tego, że penitent przerwał je niespokojnie) i że ton przemowy odpowiadał zwyczajnemu tonowi wszystkich prawowiernych kaznodziei« (B.; opuszczone u Mickiewicza).