Strona:Jerzy Byron-powieści poetyckie.pdf/111

Ta strona została skorygowana.

I porwałem się z łoża i objąłem..
I cóż do mego serca przycisnąłem?
Cień był w objęciu, bez tchu i bez życia,

1260 
Sercem nie czułem wzajemnego bicia!

Lecz to Leila! — to jej postać była!
Kochanko moja, jak się ty zmieniła!
Spojrzałaś tylko, słowa nie wyrzekłaś,
Byłaś tak blisko, i z rąk mi uciekłaś!...

1265 
Lecz choć tak zimna, tak dla mnie zmieniona,

Obym cię tylko przycisnął do łona,
Całe me szczęście ująłbym w ramiona.
Niestety, marę ująłem ulotną!
Ręce opadły na mą pierś samotną...

1270 
Lecz patrz! to ona! to jej szata długa,[1]

Jej ręka śnieżna! — Patrz, jak na mnie mruga
Tem czarnem okiem, — włosy rozpostarła...
Nie — jam nie wierzył, — ona nie umarła!
Ale on umarł — jam go sam obalił —

1275 
Jam go pochował, kamieniem przywalił:

On tu nie wróci, bo ciężka mogiła
Ciśnie go z góry. — Ty! pocoś wróciła?
Oni mówili, że ta twarz jak zorze,
Ta postać śliczna już zapadła w morze

1280 
I że się nad nią fala szumna leje!

Rybacy mówią — szkaradne to dzieje...
Chciałbym powiedzieć — język mi drętwieje.
Ach! jeśli prawda, że ty wyszłaś z morza
Szukać dla siebie spokojnego łoża:

1285 
Ach! przesuń mokrą dłoń przez me powieki —

Niech już ostygną, zamkną się na wieki,
Lub rękę połóż na me serce wdowie!
Czy ciebie marą, czy duchem świat zowie:
Zostań, oświecać chorego wezgłowie,

  1. w. 1270. Umierający Giaur widzi przed sobą wizję ukochanej; — motyw w romantycznej poezji powtarzany bez końca, zresztą użyty już wcześniej w Goethego Egmoncie.