Zulejka nie śmie przerywać milczenia,
Selim wciąż z okna patrzał zamyślony,
Niemy, i blady, i nieporuszony.
Próżno nań siostra spogląda ciekawie:
Nic nie wyczyta w tej zimnej postawie!
W sercu dla brata tchnie miłość tak tkliwa,
Że wstyd dziewiczy, sama nie wie czemu,
Nie dał jej dotąd wyznać — nawet jemu.
Teraz-by chciała — chce mówić... daremnie!
Nie tak bywało za każdem spotkaniem;
Czyż się raz pierwszy tak zimno rozstaniem?«...
Trzykroć komnatę obeszła dokoła,
Patrząc na niego; — on nie zwrócił czoła;
Urnę stojącą z róż arabskich wonią,
I wonnym deszczem prysnęła z niej wkoło
Na strop, na ściany — i Selima czoło!...[1]
Krople po twarzy stoczyły się zbladłéj,
- ↑ w. 298. Na strop, na ściany — W oryginale jest: pictured roof: — malowany strop, przyczem uwaga na dole, której Odyniec nie podał: »Strop i tapety, lub raczej mury muzułmańskich pałaców, są przeważnie malowane, zawsze jednym i tym samym, bardzo barwnym widokiem Konstantynopola, którego główną cechą jest szlachetna pogarda dla perspektywy; pod nim zbroje, karabele itd. są naogół z wielką fantazją i wcale przystojnie ułożone«.
okrzyki tureckie, któremi, jak na lud milczący, zanadto szczodrze szafują, zwłaszcza podczas walki na dziryty, na łowach a najwięcej śród bitwy. Ożywienie Turków w otwartem polu [w czasie bitwy] z powagą ich w izbie, przy lulce lub różańcu zabawną wystawia sprzeczność (B. Od.).