Okręt nasz widzi; — powiedz, że go prosim
Idź! my nie śmiemy; wiesz, jak się wnet zżyma,
Gdy mu kto nagle stanie przed oczyma«.
Przystąpił Żuan, — Konrad spojrzał srogo,[1]
Wysłuchał, skinął, że się zbliżyć mogą.
Powitał wzajem, na słowa ich czeka.
»Wodzu! przynosim list od Greka szpiega,
Co nas o łupach i wrogach ostrzega.
Ważność tych wieści sam wódz niech oceni.
Wziął list, — ciekawi poglądają z boku,
Wrażenia wieści dojrzeć w jego oku.
Zgadł myśl, — czytając, twarz zwrócił na stronę,
Może, by ukryć uczucia wzburzone.
Gdzie jest Gonzalwo?« — »W łodzi«. — »Niech zostanie!
Nieś mu ten rozkaz! — Wy nie stójcie dłużéj;
Każdy na miejsce, gotów do podróży!
Na waszej nawie sam z wami dziś płynę«.
Wiatr będziem mieli. — Minuty nie zwlekać!
Wziąć mój płaszcz, pancerz, — u portu mię czekać!
Ty weź mą trąbkę i strzelbę opatrzyj!
Zamek źle spuszcza, — oczyść go i natrzyj!
Natoczy ostro i da mu hart nowy.
- ↑ w. 143. spojrzał srogo jest dodatkiem tłumacza.
- ↑ w. 150. zawstydzeni — w oryg.: abashed, zakłopotani, zalęknieni.
- ↑ w. 165. płatnerz — rzemieślnik wykonujący zbroje i części uzbrojenia służące do walki ręcznej; w owym czasie już pojęcie nieużywane i do pewnego stopnia psujące efekt wiersza. — W epoce romantyzmu o tyle znane,