Strona:John Galsworthy - Posiadacz.pdf/325

Ta strona została przepisana.

wyjazdu. Chciał sprawić przyjemność synowej i dobrze ją usposobić do rozmowy.
Kiedy zajechał przed Nr. 62, wyraźnie usłyszał ją przez otwarte drzwi, śpiewającą przy fortepianie, zaznaczył też to zaraz głośno wobec służącej, ażeby nie dać Irenie możności nieprzyjęcia go.
— Tak — odparła pokojówka — pani Soamesowa jest w domu, nie wiem jednak, czy przyjmuje.
Ale James z szybkością i zręcznością, która zawsze zdumiewała w zestawieniu z wysokim jego wzrostem i skupionym wyrazem twarzy, wbiegł wprost do salonu, nie pozwoliwszy dziewczynie upewnić się co do intencyj jej pani. W salonie zastał Irenę, siedzącą przy fortepianie; palce jej spoczywały na klawiszach, widać było jednak, że przysłuchuje się głosom, dochodzącym z hallu. Na widok teścia powitała go bez uśmiechu.
— Teściowa twoja leży w łóżku — zaczął James od — razu, mając nadzieję zyskania jej współczucia. — Przyjechałem tutaj powozem. Proszę cię, zrób mi przyjemność, włóż kapelusz i przejedz się ze mną. Dobrze ci to zrobi!
Irena spojrzała na niego widocznie z zamiarem dania odmownej odpowiedzi, namyśliwszy się jednak, poszła do siebie na górę i po chwili ponownie zeszła, już w kapeluszu.
— Dokąd ojciec zamierza mnie zawieźć? — zapytała.
— Pojedziemy do Robin Hill — odparł, wyrzuciwszy ze siebie zdanie to jednym tchem — koniom potrzebny jest ruch, a przytem chciałbym zobaczyć, jak daleko zaszliście tam już z budową.
Irena cofnęła się instynktownie, znów jednak widocznie przyszedł namysł, szybko bowiem wyszła przed dom aby wsiąść do powozu. James zajął miejsce przy niej, wpatrując się w nią wnikliwie, aby uchwycić właściwy moment.