Strona:Juliusz Verne - Wśród lodów polarnych (1932).pdf/134

Ta strona została uwierzytelniona.

W ciągu tych dwóch dni robiono zaledwie po 8 mil dziennie.
Dnia 6 lipca ruszono pospiesznie w drogę, aby odzyskać czas stracony. Altamont i Bell zajęli znów swoje poprzednie miejsca, badając grunt i polując.
Powietrze było jasne i suche i pozwalało widzieć na dalekę przestrzeń.
Przewodnicy szli w odległości, około 2 mil od sań. Naraz doktór, który baczną na wszystko zwracał uwagę, był bardzo zdumiony, dojrzawszy ich coś pilnie badających na śniegu.
Schylili się potem, badali uważnie grunt i powstali zdumieni. Zdawało się, że Bell chciał iść naprzód, ale Altamont go powstrzymał.
— Co oni tam robią? rzekł doktór do Johnsona.
— Idźmy do nich, rzekł Hatteras, to się zaraz przekonamy.
Johnson popędził psy, które ruszyły pospiesznie.
Po upływie 20 minut, pięciu podróżnych było już razem.
Na śniegu widać było ślady stóp ludzkich tak świeże, jakby pochodziły od wczoraj.
— Zapewne to eskimosi, zauważył Hatteras.
— W samej rzeczy, odpowiedział doktór, to są ślady ich obuwia śniegowego.