Strona:Juliusz Verne - Wśród lodów polarnych (1932).pdf/135

Ta strona została uwierzytelniona.

— Tak sądzisz?.. zapytał Altamont.
— Jestem tego pewny.
— Ale, ten krok tutaj? pytał Altamont, wskazując na ślady kilkakrotnie się powtarzające.
— Ten krok?
— Czy przypuszczasz, iż jest także śladem eskimosa?
Doktór ze zdumieniem obserwował ślad europejskiego obuwia z gwoździami, których podeszwa i obcasy były głęboko w śniegu odciśnięte; nie ulegało wątpliwości, że tu przechodził jakiś europejczyk.
— Europejczyk tu? zawołał Hatteras.
— To niemożliwe! rzekł Johnson.
— A jednak, dodał doktór, tak jest w istocie.
Udano się dalej, aby badać te ślady, ciągnęły się one na ćwierć mili, zmieszane z innymi śladami, pochodzącymi od obuwia śniegowego, później zwracały się na zachód.
Doszedłszy do tego miejsca, podróżni zastanawiali się, czy mają iść dalej za tymi śladami.
— Nie, zadecydował Hatteras, idźmy naprzód!...
Słowa te przerwał okrzyk doktora, który podniósł ze śniegu przedmiot, jeszcze bardziej przekonywający o pochodzeniu właściciela jego.